„Terroryści” – tak nazwały ich w maju 2016 roku główne media i rządowe ośrodki propagandy. Podobno chcieli wysadzić policyjny samochód w warszawskiej dzielnicy Włochy. W więzieniu spędzili cztery miesiące. Byli torturowani i poddawani presji. Wczoraj usłyszeli wyroki. Jedyna dobra wiadomość jest taka, że do więzienia nie wrócą.
– Rażono mnie paralizatorem w okolice ud, odbytu, pleców. Cały czas leżałem w powiększającej się kałuży krwi. Po którejś serii paralizatorem skurczyła mi się krtań i zacząłem się dusić. Wtedy policjanci na chwilę przestali (…) W pewnym momencie przyszedł przełożony tych policjantów. Spytał, co się tutaj stało. Zaśmiali się, że się przewróciłem. Przyprowadzono owczarka niemieckiego i wyjaśniono, co zaraz mnie spotka. Jeżeli nie będę się ruszał i będę leżał spokojnie, to pies nie zareaguje. Ale jeżeli będę się trząsł leżąc na ziemi, pies zacznie się na mnie rzucać – relacjonował przed sądem jeden z trójki anarchistów. Rażące naruszenia praw człowieka spotkały każdego z nich. Kapitalistyczne państwo polskie pokazało, że potrafi się wyżywać na ludziach.
Do zatrzymania aktywistów doszło pod koniec maja 2016 roku przy komisariacie na Włochach. Policja, a następnie również prokuratura utrzymywały, że trzech młodych mężczyzn (17, 31 i 35 lat) próbowało wysadzić w powietrzne policyjny radiowóz. – Przygotowane ładunki mogły zniszczyć te radiowozy. Obie butle miały lonty; chodziło o to, by sprawcy mieli czas na oddalenie się przed ich eksplozją – mówił wówczas cytowany przez portal gazeta.pl rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek.
Władze opublikowały potem zdjęcia, przedstawiające rzekomo właśnie te „bomby”. Wyglądały komicznie – składały się z kawałka kartonu do pizzy i dwóch butelek po wodzie. Według prokuratury anarchiści mogą jednak stanowił zagrożenie dla stabilności polskiej państwowości, dlatego też zadecydowano o zastosowaniu wobec nich trzymiesięcznego aresztu. Łącznie spędzili za kratkami cztery miesiące. Potem zostali wypuszczeni za kaucją.
.@RadioZET_NEWS To jeden z ładunków zapalających podłożonych pod policyjny radiowóz we Włochach. pic.twitter.com/JmAevMYIjJ
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) May 25, 2016
Początkowo oskarżonym groziło nawet do 8 lat więzienia za próbę przeprowadzenia zamachu terrorystycznego. Po zbadaniu sprawy przez biegłego, okazało się, że butelki z benzyną mogły doprowadzić co najwyżej do spalenia radiowozów, ale nie mogły wywołać eksplozji. Dlatego prowadząca postępowanie prokurator musiała zmienić zarzut ze „sprowadzenia zagrożenia eksplozją materiałów łatwopalnych” i „posiadania materiałów wybuchowych”, na „usiłowania zniszczenia mienia poprzez podpalenie” (za co groziła kara do pięciu lat więzienia).
Trzy miesiące pozbawienia wolności, 12 miesięcy prac społecznych, 300 zł grzywny i konieczność opłacenia kosztów sądowych – takie wyroki usłyszeli wczoraj wszyscy oskarżeni. „W praktyce, z uwagi na 4 miesiące aresztu, w którym przebywali, oznacza to wyłącznie nieco mniej niż rok prac społecznych i kasę. Tak po ponad roku walki, nagonki medialnej, słuchaniu kłamstw wypowiadanych przez policję i prokuraturę, oskarżeniach o terroryzm lub bycie gamoniem kończy się sprawa przeciwko warszawskiej trójce. Być może kończy się – bo wyrok jest jeszcze nieprawomocny” – czytamy na stronie wawa3.noblogs.org.