Na profilu znajomego dziennikarza „Krytyki Politycznej” miała miejsce ciekawa dyskusja pod linkiem do artykułu o umorzeniu sprawy liderki dolnośląskiego ONR Justyny Helcyk. Dziewczyna krzyczała na wrocławskim rynku o „islamskim ścierwie”, a także o rzekomo rządzących Polską Żydach. Jedna z biorących udział w dyskusji osób wysunęła tezę, że kobiety wstępujące w szeregi ONR i podobnych do nich organizacji, są de facto ofiarami opresji patriarchalnego porządku. Są przez swoich prawicowych kolegów niecnie wykorzystywane jako paprotki do ocieplania wizerunku narodowców, desperacko szukają akceptacji grupy. Myślą sobie dziewczyny, że dostały główną rolę w „Czasie Honoru” – więc idą, skuszone przez pięknych chłopców prawicy. Są młode i „brakuje im asertywności”, a niekoniecznie nienawidzą Żydów, gejów czy uchodźców.
Piszę o tym, ponieważ nie jest to zdanie odosobnione – opinii wygłaszanych w podobnym tonie słyszałam już kilka. I chciałabym jednak stanowczo bronić prawa nacjonalistek do bycia nacjonalistkami.
Myślę, że niektórzy koledzy i koleżanki zapętlili się we własnych równościowych wywodach. Kobieta, jako równoprawny człowiek – a to wszak najgłówniejszy postulat feminizmu – ma prawo stanowić o sobie w każdym zakresie, ma również prawo świadomie wybrać sobie poglądy nikczemne i nienawistne – i w ten sposób postępować. Może być osobą z gruntu zepsutą moralnie, okrutną, złą. Siła wykrzykiwanych przez kobietę rasistowskich haseł, siła zniewag i obelg jest taka sama, jak wtedy, gdy padają z ust mężczyzny. Nie bronimy im wolności do decydowania o sobie – nie brońmy im też ponoszenia za to odpowiedzialności. Jak równość to równość. Bez etycznych wytrychów. W kobietach prawicy nie ma co dopatrywać się Ew skuszonych do złego przez węża ani uwięzionych aniołów – to ludzie z krwi i kości.
Odwieczna jest również – i z prawej i z lewej strony – hipokryzja na temat udziału kobiet w ulicznych bójkach. Zarówno narodowcy, jak i „nasi” z dumą obwieszczają światu, gdy kobieta z ich szeregów powali drzewcem od flagi przeciwnika. Obie grupy płaczą jednak, gdy kobieta drzewcem po głowie dostanie. Jedni i drudzy krzyczą wtedy wniebogłosy o etosie, co kobiety uderzyć nie pozwala. Proponuję oddać kobietom pełną decyzyjność w tym zakresie.
Wracając do kobiet ONR – zapewne w szeregach prawicowych bojówek pełno jest ludzi, u których przeważyła chęć bycia akceptowanym przez grupę, naśladownictwo, brak innej ideologicznej oferty, możliwość prostego wyładowania swojej agresji. Z pewnością są tam i osoby „nienawiść do Żydów i muzułmanów level 82 procent”, jak i „level 32 procent”. Nie zawsze przynależność polityczna kształtowana jest przez uważny dobór lektur i głębokie przemyślenia. Czasem rzeczywiście wystarcza fajna bluza z wilkiem. Ale nie zależy to od płci.