Mieszkańcy Sevilli mogli dzisiaj odetchnąć. W niedzielę termometry w ich mieście pokazały 41 stopni Celsjusza. Tylko czterdzieści jeden. Dzień wcześniej temperatura była o pięć stopni wyższa. Andaluzyjczycy zastanawiali się, czy to właśnie w ich mieście ustanowiony zostanie nowy rekord Europy. Dotychczas największe gorąco odnotowano w Atenach, gdzie w 1977 roku słupki rtęci pokazywały 48 st w cieniu. Nigdy jednak w historii temperatur upały powyżej 40 stopni nie utrzymywały się tak długo jak w 2018 roku na południu Starego Kontynentu. Zresztą nie tylko tam w ostatnich tygodniach padały rekordy gorąca. Niespotykane upały nawiedziły znaną z umiarkowanego klimatu w porze letniej Szwecję. Swój nowy rekord mają również mieszkańcy Afryki. 5 lipca w algierskiej Warkali zarejestrowano 51,3 °C
Lasy płoną w Skandynawii i na Półwyspie Iberyjskim, jednak najgorzej było w Grecji. Obrazki z tego kraju dały nam jasny sygnał – straszna przyszłość właśnie nadeszła. To żadna anomalia czy nieszczęśliwy rok. Należy się przyzwyczaić do widoku ludzi w panice uciekających przed płomieniami ognia, szukających schronienia w morzu. Ich domy i pola uprawne w ciągu kilku godzin stały się żarzącym się pyłem. Załamany minister do spraw porządku publicznego Nikos Toskas ze łzami w oczach złożył dymisję na ręce premiera Tsiprasa.
Upały wykańczają nie tylko kariery polityków. W Grecji w płomieniach i dymie z życiem pożegnało się prawie sto osób. Na południu Europy na skutek oddziaływania wysokich temperatur zmarło kilkanaście osób. Upał zagraża naszemu zdrowiu. Kiedy stacje pomiarowe pokazują powyżej 35 stopni, bardzo łatwo o przegrzanie, udar cieplny czy odwodnienie. Przerąbane mają osoby cierpiące na przewlekłe choroby układu oddechowego i sercowo-naczyniowego – one są najbardziej narażone na fatalne konsekwencje fal upałów. Grupą wysokiego ryzyka są też kobiety w ciąży, osoby powyżej 65 roku życia, małe dzieci chorzy psychicznie oraz osoby niepełnosprawne.
Susze i upały to również kwestia klasowa. Bogaci sobie poradzą – oni mają klimatyzację, pracę, którą mogą wykonać w domu albo przełożyć na potem lub komuś zlecić; majętni rolnicy mają systemy nawadniania pól, klimatyzowane szklarnie i pakiety ubezpieczeń. Ci biedniejsi mogą mieć pewność, że jeśli nie wykończy ich upał, to uderzą w nich jego ekonomiczne skutki. To również osoby o niskim statusie materialnym najczęściej wykonują fizyczne prace – w połączeniu z żarem lejącym się z nieba. Ich codzienność staje się cierpieniem i zagrożeniem życia.
Polska, podobnie jak inne kraje, staje przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest stworzenie systemu ochrony i reagowania przez wysokimi temperaturami dla wszystkich obywateli. Potrzebne są, na co wskazuje podczas tegorocznej kampanii Partia Razem, progi temperatur w miejscu pracy, po przekroczeniu których pracownik jest zwalniany do domu. Pilnie potrzebne jest również dostosowanie do zmian klimatycznych służby zdrowia i innych służb udzielających wsparcia – szczególnie seniorom i osobom chorym. Do tego konieczne jest także rozszerzenie i specjalizacja w programie kształcenia medycznego.
Najważniejszą sprawą jest jednak transformacja energetyczna gospodarki. Polska musi wycofywać ze swojego arsenału produkcyjnego bloki wytwarzające energię z węgla. Tymczasem ekipa PiS, ten patriotyczny i “najbardziej prospołeczny od 30 lat” rząd z ignoranckim uporem robi coś dokładnie odwrotnego. Jedną z pierwszych wizytacji Mateusza Morawieckiego jako premiera było otwarcie nowego bloku energetycznego o mocy 1000 megawatów w Kozienicach. Niecały miesiąc temu popełniono kolejny kardynalny błąd, którego skutki odczujemy w przyszłości. Podpisana została umowa na zbudowanie kolejnego bloku węglowego, również o mocy 1000 megawatów w Ostrołęce. Ten sam rząd przez trzy lata pięć razy nowelizował ustawę o Odnawialnych Źródłach Energii. W efekcie inwestorzy z tej branży omijają nas kraj z daleka. Jeśli do 2020 roku nie osiągniemy 15 proc. udziału energii z OZE w miksie energetycznym, czekają nas potężne kary finansowe lub konieczność tzw. transferu statycznego, czyli płacenia za energię odnawialną krajom, które wyprodukowały jej więcej niż wynosi ich zobowiązanie. Rządzący najwyraźniej uznali, że przekazywanie Niemcom czy Litwinom miliardów euro, które przy odrobinie woli politycznej mogłyby być przeznaczone na inwestycje w rodzimą produkcję zielonej energii, mieści się w racji stanu i dbałości o interes narodowy.