Brytyjskie siły zbrojne stawiają na przyciągnięcie w swe szeregi mniejszości etnicznych i seksualnych. Starzy oficerowie są przeciw.
Ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii tworzy nową strukturę, która zajmować się będzie pracami, mającymi na celu podtrzymywanie różnorodności i integracji w szeregach armii zgodnie z polityką poprawności. Kierownictwo resortu jest zdania, że armii potrzebna jest „kulturowa transformacja”. Na ten cel ministerstwo przeznaczy ponad 550 tysięcy funtów. Jednym z celów jest zwiększenie liczby chętnych do służby i pracy w szeregach armii. W skład nowopowołanej służby wejdzie 17 oficerów, których zadaniem będzie działanie na rzecz zmian konserwatywnej mentalności żołnierzy i oficerów brytyjskich. Idzie o to, by wszyscy bez wyjątku służący i pracujący w strukturach ministerstwa obrony „czuli się komfortowo na swoim miejscu”, a potrzeby wszystkich były brane pod uwagę, pisze brytyjski „Daily Mail”.
Proponowane zmiany popiera szef sztabu armii brytyjskiej Nick Carter, który jest zdania, że należy zmienić obraz armii jako miejsce, w którym służą wyłącznie biali, heteroseksualni mężczyźni. Za jego zgodą dewiza brytyjskich żołnierzy „Być lepszym” została zarzucona, ponieważ stwarzała „zbędną elitarność”. Obecnie jedynie 8,8 proc. żołnierzy i oficerów armii brytyjskiej to przedstawiciele mniejszości etnicznych.
Na nowa koncepcję działania armii przypuścili atak oficerowie rezerwy, w tym płk Richard Kemp, b. dowódca wojsk brytyjskich w Afganistanie. Stwierdził on, że trzeba przeciwstawić się „liberalnemu szaleństwu”.
„Należy kontynuować stawianie akcentów na wdrażanie żelaznej etyki służenia sobie i stwarzaniu jedności, która jest życiowo ważna w boju. Koncentrowanie się na różnicach i indywidualności jest niebezpieczna”, mówił oficer. Kemp jest zdania, że nie ma dowodów na to, by polityka różnorodności i integracji służyła przyciąganiu nowych warstw brytyjskiego społeczeństwa.