Rząd Turcji głośno płacze nad losem ludności cywilnej w Syrii. Po cichu morduje własnych obywateli.
Około sześćdziesięciu osób zostało zabitych w piwnicy budynku w Cizre. Według tureckich władz to skrajnie niebezpieczni terroryści z Partii Pracujących Kurdystanu. Obrońcy praw człowieka twierdzą jednak, że ofiarami są cywile, którzy w piwnicy próbowali schronić się przed ostrzałem artyleryjskim. Utrzymują ponadto, że masakra została zaplanowana i przeprowadzona z zimną krwią. Ze wstępnych oględzin zwłok wynika, że ofiary zmarły w wyniku użycia broni chemicznej.
To nie pierwszy akt brutalnej przemocy tureckiego państwa przeciwko domagającym się niepodległości, lub przynajmniej autonomii Kurdom. W lipcu tego roku rząd Ahmeta Davutoglu zerwał turecko-kurdyjski proces pokojowy. Stutysięczne miasto Cizre znalazło się na celowniku we wrześniu. Zamieszkane w większości przez Kurdów, między 4 a 11 września przeszło regularne oblężenie, podczas którego mieszkańców odcięto od wody, żywności i pomocy medycznej. Około czterdziestu cywilów zmarło. Nie wystarczyło, by zastraszyć kurdyjskich bojowników. Wojsko wznowiło zatem atak na Cizre w grudniu. Skierowało przeciwko mieszkańcom i krążącym po mieście partyzantom czołgi i inny ciężki sprzęt. Na tym tle groteskowo brzmią zapewnienia premiera Davutoglu, który powiedział, że żołnierze tureccy „bardzo starannie rozróżniają terrorystów i zwykłych ludzi, zwracają ogromną uwagę na to, by operacja nie dotknęła ludności cywilnej”. Oficjalne statystyki armii wskazują, że w Cizre i Sur do niedzieli zginęły 733 osoby uznane za kurdyjskich bojowników. Amnesty International twierdzi, że przynajmniej 150 osób z tej liczby to ofiary cywilne.
New pictures from the basement in #cizre
It’s looks like they have used chemicals on them.#twitterkurds pic.twitter.com/lPrdh6JfvM— Heval soro (@Zuttish) luty 7, 2016
Rząd turecki nie przejmuje się ani krytyką ze strony obrońców praw człowieka, ani protestami intelektualistów. Wie, że zarówno jego sojusznik z Waszyngtonu, jak i państwa Unii Europejskiej odwrócą oczy od tragedii Kurdów, a nawet sypną groszem, byle Turcja przyjmowała u siebie jak najwięcej uchodźców z Bliskiego Wschodu, zamiast przepuszczać ich do Europy. Recep Tayyip Erdoğan będzie mordował cywilnych Kurdów dalej, aż sam uzna, że nie stanowią już dla niego zagrożenia. W wolnych chwilach zapłacze nad cywilami w Syrii.
[crp]