Lewicowa frakcja rządzącej koalicji uważa, że obecny szef rządu powinien podać się do dymisji po przeforsowaniu w parlamencie pakietu drakońskich cięć i prywatyzacji, narzuconego przez Eurogrupę. Mówi się, że do rekonstrukcji rządu może dojść jeszcze w tym tygodniu.
Gdyby Tsipras podczas wczorajszego głosowania miał liczyć wyłącznie na głosy swojej partii, sromotnie by się przeliczył. Przeciwko ustawie zagłosowało bowiem 38 deputowanych SYRIZy, z byłym ministrem finansów Yanisem Varoufakisem na czele. Ustawa została przegłosowana dzięki poparciu ze strony reakcyjnych, prawicowych partii: Nowej Demokracji, To Potami i PASOK. W Atenach huczy od plotek o dymisji premiera i rozpisaniu nowych wyborów, co zresztą potwierdził dzisiaj szef greckiego MSW: – To bardzo prawdopodobne, że wybory odbędą się we wrześniu lub w październiku, co zależy od rozwoju wydarzeń – powiedział Nikos Wucis.
Według Wucisa wiele zależy od pierwszych sondaży poparcia społecznego. Decydenci z SYRIZy spodziewają się znacznego spadku zaufania po środowym upokorzeniu. Bunt tli się również w strukturach partii. – Premierowi będzie teraz bardzo ciężko pracować z takim samym rządem, a może okazać się to niemożliwe- powiedział grecki korespondent niemieckiej gazety ”Der Spiegel” Giorgos Christides, według którego znacznie bardziej realną perspektywą jest zmiana lidera, niż wcześniejsze wybory.
Ważą się również losy obecnego ministra energii, który wczoraj zagłosował przeciwko porozumieniu. – Jeśli moja rezygnacja będzie potrzebna, będzie to decyzja premiera, którego szanuję i cenię – przyznał minister Panagiotis Lafazanis, który zapewnił również, że nadal wyraża pełne poparcie dla gabinetu Tsiprasa i zamierza wspierać swoją partię.
Nocna decyzja parlamentu wywołała zamieszki w centralnej części Aten. Demonstranci, głównie anarchiści, starli się w policją. W ruch poszły koktajle mołotowa, na ulicach płonęły samochody, kilkanaście osób zostało rannych, a ok. 40 trafiło do aresztu. W porównaniu z protestami, które miały miejsce przy okazji rządów poprzedniej koalicji, skala niezadowolenia była stosunkowo niewielka. Według różnych szacunków – w zajściach uczestniczyło od trzech do dziesięciu tysięcy osób.