Kryzys wywołany pandemią COVID-19 pokazuje, że najbardziej niezbędne dla funkcjonowania społeczeństw zawody są często bardzo słabo opłacane. Bohaterami są zwykli ludzie, którzy wykonują swoje zadania często z narażeniem życia i zdrowia. A trzęsący światem bogacze, schowani obecnie w swoich willach i na luksusowych jachtach, ograniczają się jedynie do żądania od rządów państw interwencji w celu ochrony ich stanu posiadania.
Ludzie pracy coraz bardziej mają tego świadomość i zaczynają się buntować. Widać to w Niemczech, w których rząd, tak jak wiele innych rządów na świecie, transferuje miliardy euro do banków i przedsiębiorstw, ograniczając jednocześnie prawa zatrudnionych w nich pracowników.
„Gdyby wszyscy kierowcy ciężarówek w Niemczech przestali pracować, nie byłoby niczego. Półki supermarketów byłyby puste, listy nie byłyby już dostarczane. Stanąłby tartak i elektrownia, do których dowożę części” – powiedział Uwe Kleinsorge, kierowca ciężarki, portalowi Spiegel Online.
Niemieckie medium przytoczyło również wypowiedź 53-letniej Eriki Radisavljevic, która pracuje jako sprzątaczka w szpitalu w południowej Bawarii. „Od czterech lat sprzątam w szpitalu, głównie pokoje pacjentów na oddziale ginekologii, za co dostaję 11 euro brutto za godzinę. Większość z nas sprzątających ma pochodzenie imigracyjne, a wiele ma małe dzieci, dlatego potrzebujemy pracy w niepełnym wymiarze godzin” – powiedziała.
Od momentu pojawienia się pandemii Radisavljevic musi pracować wyrabiając gigantyczne nadgodziny, kosztem opieki nad własnymi dziećmi. Dezynfekuje pokoje, w których przyjmowani są pacjenci z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Jej praca jest bardzo uciążliwa, a używane przez nią środki czyszczące są szkodliwe dla zdrowia. „Ktoś musi wykonać pracę” – kwituje. I dodaje, że choć jest zadowolona z tego, że wielu ludzi z politykami na czele nagradza teraz brawami takie osoby jak ona, to przecież brawa nie zapłacą czynszu.
Narasta gniew wśród personelu medycznego. W poddawanym częściowej prywatyzacji systemie opieki zdrowotnej brakuje łóżek, personelu, sprzętu medycznego i ochronnego. Przebywanie w szpitalach i domach opieki zagraża obecnie życiu pacjentów, lekarzy i pielęgniarek.
Upust swojemu niezadowoleniu lekarze, pielęgniarki i pracownicy medyczni dają w DocCheck – sieci internetowej skupiającej niemiecki personel medyczny. Pielęgniarka Sarah F. z Hamburga pod hasłem „Jestem warta ochrony” namawia innych do odrzucania najnowszych instrukcji niemieckiego ministerstwa zdrowia, zmniejszające zasady ochrony dla personelu medycznego, który ma kontakt z zakażonymi pacjentami.
Ogromną krytykę wywołała również inna decyzja ministra zdrowia Jensa Spahna (CDU) zmuszająca personel medyczny do zwiększenia liczby godzin pracy.
„Czy nadal jesteśmy obywatelami tego kraju? A może jesteśmy po prostu zasobem, który można wykorzystać, wyczerpać i zużyć?! Dowiadujemy dopiero po kilka dniach, jaki był wynik testu na koronawirusa wykonany na pacjentach, którymi się opiekowaliśmy. Często już nie pamiętamy, kto z personelu miał kontakt z danym pacjentem i kto w związku z tym powinien się przebadać. A dla polityków nasze zdrowie jest nieistotne” – oburza się Ulrike, pielęgniarka pracująca na izbie przyjęć.
I dodaje: „Jestem zmęczona faktem, że nie przestrzega się najprostszych zasad higieny, ponieważ przeszkolono również niewykwalifikowany personel oferując pracę każdemu, kto był chętny. A nie każdy może to zrobić!”.
Ostro na DocCheck wypowiada się Bodo Brudniok, lekarz: „Wykorzystywanie pielęgniarek i lekarzy nazywam przestępstwem. Podważanie wszystkich przepisów BHP jest przestępstwem. Zlekceważenie obowiązku pracodawcy w zakresie ochrony swoich pracowników jest również przestępstwem”.
Brudniok krytykuje polityków za to, że nie przygotowali kraju na pandemię, nie zapewnili odpowiedniej ilości odzieży ochronnej, środków dezynfekujących i łóżek a teraz wyręczają się pielęgniarkami i lekarzami, których traktują jak mięso armatnie.
Wtóruje mu Medman, który wzywa personel medyczny, bo przeciwstawił się rozporządzeniom, które zmuszają lekarzy i pielęgniarki do pracy bez odpowiedniej ochrony oraz bez odpowiedniego wynagrodzenia.
Sanitariusz z Chemnitz martwi się tym, że personel medyczny nie jest testowany. Odbywa się to tylko w przypadku wystąpienia objawów oraz w przypadku kontaktu z pacjentami, u których badanie potwierdziło zakażenie koronawirusem. Jego zdaniem to błędne koło, które nie chroni wystarczająco personel przed kolejnymi zakażeniami. Jego zdaniem testowaniu powinni być poddawani wszyscy pracownicy medyczni.
Niepokój panuje również wśród pracowników przemysłu samochodowego, jako że coraz więcej tego typu przedsiębiorstw zapowiada wznowienie produkcji. Pracownicy Volkswagena pytają na forum internetowym, jakie zabezpieczenia będą stosowane w ich firmie i czy możliwe będzie utrzymanie odległości dwóch metrów między pracownikami.
Pomimo ciągłego rozszerzania się pandemii COVID-19 w Niemczech (na chwilę obecną 130 tys. wykrytych zakażeń i ponad 3 tys. zgonów), wzrasta presja ze strony kapitalistów na wznowienie lub utrzymanie produkcji, często w niebezpiecznych warunkach i bez odpowiednich zabezpieczeń dla pracowników. Sytuacja w szpitalach, które będą musiałby przyjmować rosnącą liczbę chorych, będzie się pogarszać.