„ScoMo musi odejść!” – pod takim hasłem na ulicach australijskich miast odbywały się dziś wielotysięczne protesty. Mieszkańcy Canberry, Melbourne i Sydney żądali, by premier Scott Morrison natychmiast podał się do dymisji, przyznając tym samym, że nie poradził sobie z kryzysem wywołanym przez wielkie pożary buszu i przyczynił się do globalnej katastrofy klimatycznej.

Pożary te powtarzają się w Australii regularnie, ale w tym roku zaczęły się wyjątkowo wcześnie. Cały świat obiegły przerażające zdjęcia płonących lasów, spalonych żywcem zwierząt i ludzi ewakuowanych z miasteczek zagrożonych kompletnym zniszczeniem przez żywioł. 4 stycznia w ramach stanu wyjątkowego ewakuacji podległo 100 tys. osób. W tym tygodniu rząd ogłosił, że swoje domy powinno opuścić 250 tys. Australijczyków i Australijek, a walką z pożarami rozprzestrzenianymi przez nagłe podmuchy wiatru wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy zajmie się wojsko.

W ocenie coraz większej liczby obywateli katastrofy na taką skalę nie byłoby, gdyby rząd Scotta Morrisona nie lekceważył od dawna spraw klimatycznych, nie zmniejszył zobowiązań Australii w ramach porozumień paryskich i nie traktował ekologów niemalże jak terrorystów zagrażających otoczeniu. We wrześniu australijski premier groził nawet, że wypracuje mechanizmy prawne, które pozwolą zdelegalizować niektóre formy protestów w sprawie klimatu. Tymczasem według klimatologów NASA od 1910 r. średnia temperatura w Australii wzrosła o 1 stopień Celsjusza. Jeśli nie zostaną podjęte żadne działania, pożary i fale gorąca będą zdarzały się na wyspie jeszcze częściej i będą jeszcze bardziej niszczące.

Podczas piątkowych demonstracji domagano się dymisji prawicowego rządu i całkowitej zmiany polityki w sprawach klimatu. Na plakatach i transparentach można było również przeczytać wezwania, by „ratować się przed piekłem” i przypomnienia, iż „Nie ma klimatu B”. Policja nie przeszkadzała w demonstrowaniu, za to politycy głośno krytykowali sam fakt prowadzenia manifestacji. Premier stanu Wiktoria Daniel Andrews zarzucił Australijczykom, że wybrali zły czas na przemarsze, bo pilnujący demonstracji funkcjonariusze mogliby przecież gasić pożary. Sam Morrison na antenie radia 2GB powtórzył, że ograniczanie emisji dwutlenku węgla nie ma nic wspólnego z  wzrostem temperatur (na początku stycznia były one na południu Australii bliskie 50 stopniom) ani z kataklizmem, jaki trawi busz.

– Nie chcemy celów [ograniczenia emisji – przyp. MKF], które niszczą miejsca pracy i gospodarkę, które ją rujnują. – Te cele nie zmienią faktu, że w Australii zdarzały się i będą się zdarzać pożary i podobne rzeczy.

Tymczasem najnowsze prognozy pogody nie są przychylne dla Australii. Na protestujących dziś w Melbourne spadł deszcz, ale w najbliższych dniach południowo-wschodnia część wyspy ma nadal cierpieć z powodu ultrawysokich temperatur. Na granicy stanów Wiktoria i Nowa Południowa Walia wiatry doprowadziły do połączenia dwóch pożarów w jeden większy – płonie busz o powierzchni 600 tys. hektarów. 150 tys. hektarów już uległo zniszczeniu na Wyspie Kangura, gdzie strażacy ciągle usiłują ratować choćby resztki unikatowego ekosystemu.

Łącznie od września pożary strawiły w Australii 10,3 mln hektarów obszarów leśnych.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Upał wpływa nie tylko na pożary, ale i na mózgownice „Australijczyków i Australijek”. (Australijczątka nie zabierały głosu?)
    PS. Te protesty „Australijczyków i Australijek” przypominają protest Woltera wobec Pana Boga po zniszczeniu Lizbony przez wielkie trzęsienie ziemi w 1755 roku.

  2. A wszystko to dzięki Dipolowi indyjskiemu i… obrońcom środowiska w Australii. O podpalaczach nie wspominam bo to przestępcy.
    Może pani Kulbaczewska-Figat przyłoży się ciut do tematu Australii i opowie co nieco o zjawiskach zwanych pożarami buszu?
    Ci protestanci-podparlamentni (a przynajmniej gros z nich), jest WSPÓŁODPOWIEDZIALNA za skalę tego zjawiska! Może szanowna pani redaktor objaśni nam DLACZEGO?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…