Dziesiątki tysięcy kobiet wyszło na ulice australijskich miast, oburzonych doniesieniami z krajowego parlamentu. Tym razem nie chodzi jednak o skandaliczne ustawodawstwo, a o serię oskarżeń o molestowanie seksualne i gwałty.
W lutym Australią wstrząsnęła relacja Brittany Higgins, która opowiedziała o tym, jak została zgwałcona w budynku parlamentu, w gabinecie minister Lindy Reynolds. Higgins była asystentką, pracowała dla Partii Liberalnej, bezpośrednio w miejscu pracy została napadnięta przez kolegę. Kobieta złożyła formalne zawiadomienie na policji i w prokuraturze, opowiedziała również o toksycznych relacjach w pracy: powszechnym seksizmie, przedmiotowym traktowaniu kobiet i molestowaniu. Takich zachowań dopuszczali się i asystenci parlamentarzystów, i sami politycy. Relacja Higgins zachęciła kolejne: sześć kobiet oskarżyło Franka Zumbo, szefa gabinetu posła Craiga Kelly, o molestowanie. Powróciły również stare zarzuty pod adresem byłego prokuratora generalnego Christiana Portera. Jest on oskarżany o to, że w 1988 r., sam mając 17 lat, zgwałcił rok młodszą dziewczynę, a ta mimo upływu lat nigdy nie podniosła się z traumy i w ubiegłym roku popełniła samobójstwo.
Brittany Higgins przemawiała również na dzisiejszym proteście, piętnując powszechne przyzwolenie australijskich polityków na poniżanie, wyśmiewanie, molestowanie i lekceważenie kobiet. Jej słowa brzmią jak echo podobnej przemocy wygłoszonej w 2012 r. przez Julię Gillard, pierwszą w historii premier Australii, która opowiedziała publicznie o tym, jak zmagała się z mizoginią w swojej własnej organizacji (w jej wypadku chodziło o Australijską Partię Pracy). Jak widać lata mijają, a polityka australijska nadal trzyma się utartych schematów wytworzonych przez mężczyzn i dla mężczyzn.
Great speech RIGHT NOW from @BrittHiggins_ “the system is broken,” she says. “There is a horrible societal acceptance of sexual violent against women in Australia.” #march4justice #auspol pic.twitter.com/ttAEj9iMVt
— Hugh Riminton (@hughriminton) March 15, 2021
Przewodniczący Australijskiej Partii Pracy Anthony Albanese uczestniczył w demonstracji i we wpisie na Twitterze zapewniał, że słuchał kobiet i uczył się od nich. Podobnie jego partyjni koledzy deklarują, że dość już wykluczania kobiet. Na ile te deklaracje przełożą się na praktykę? Zobaczymy.
Proud to join large contingent of @AustralianLabor MPs, Senators & thousands more at today’s #March4Justice. It’s time for change. #EnoughIsEnough pic.twitter.com/QbmOfWoE1c
— Senator Murray Watt (@MurrayWatt) March 15, 2021
Australijki są oburzone, że mimo ujawniania kolejnych bulwersujących historii nikt nie pali się do przeprowadzenia kompleksowego śledztwa w sprawie tego, jak politycy i pracownicy partyjni traktują swoje koleżanki, podwładne, organizacyjne towarzyszki. Premier Scott Morrison, który nie mógł nie wiedzieć, jak wygląda atmosfera w parlamencie, odmówił nawet spotkania z demonstrującymi kobietami, nie chce również śledztwa w sprawie Portera. W poniedziałek 15 marca zaprosił jedynie na rozmowę w tej sprawie liderki protestu. To oburzyło kobiety, bo aż nadto wyglądało na próbę „cichego i polubownego” załatwienia sprawy. Rząd zapowiedział również wydanie raportu w sprawie kultury pracy w parlamencie. Miałby być gotowy… w listopadzie.
Część demonstrantek, z którymi rozmawiała Al-Dżazira, domagała się czegoś więcej niż tylko wyjaśnienia konkretnych bulwersujących spraw. Skarżyły się, że cały australijski system polityczny działa jak „klub dla chłopców”, faktyczna równość szans jest poważnie ograniczona, a kobiety powinny domagać się zmiany rządu. Do zgromadzonych w Melbourne – protestowano w kilku miastach – przemówiła również była liberalna posłanka Julia Banks, która w 2018 r. oficjalnie rzuciła politykę, opowiadając, jak w głównych australijskich partiach powszechne było uciszanie, lekceważenie i wręcz zastraszanie działaczek. Protestujące zwróciły również uwagę na to, że przemoc wobec kobiet w polityce wyrasta z przyzwolenia na przemoc wszędzie. W Australii 17 proc. obywatelek ma za sobą doświadczenie napaści seksualnej, a jak alarmują organizacje walczące z przemocą, w ciągu roku ok. 50 kobiet ginie z rąk partnera – aktualnego lub byłego. Protestujące w Melbourne przyniosły na demonstrację płachtę z listą nazwisk kobiet, które od 2008 r. straciły życie w takich okolicznościach.
#march4justice thread in Melbourne.
This is a list of names of all the women in Australia killed from gendered violence since 2008. ? pic.twitter.com/CgcJcqsB8t
— Antoun Issa (@antissa) March 15, 2021