Nowy austriacki minister spraw wewnętrznych Herbert Kickl z FPÖ (Partia Wolności Austrii, skrajna prawica) wywołał dziś gorącą dyskusję w swoim kraju proponując „skoncentrowanie” osób zwracających się o azyl w „specjalnych ośrodkach”. Wielu osobom skojarzyło się to z obozami koncentracyjnymi z czasów hitleryzmu. Słowa wypowiedziane przez członka partii założonej przez byłych nazistów spotkały się z potępieniem licznych przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego.
Dopytywany przez dziennikarzy, minister Kickl zapewnił, że „w żadnym wypadku” nie miał zamiaru prowokować, a mówił jedynie o „skoncentrowaniu” jako „zgrupowaniu określonych osób na określonej przestrzeni”.
Alexander Pollack z pozarządowej organizacji pomocy migrantom SOS Mitmensch określił jednak użyte słowo jako „prowokację z premedytacją”, znany lewicowy eseista Robert Misik uznał, że „Rubikon został przekroczony”, Zieloni zamanifestowali swą niezgodę na „język narodowego socjalizmu, który przenika do współczesnej mentalności”. Partia socjaldemokratyczna głośno potępiła użycie „nikczemnego terminu”. Nawet b. popularny dziennik Kronen Zeitung, który jest daleki od sympatii do imigrantów, skrytykował „niestosowny wybór słowa”.
W rządzie kanclerza Sebastiana Kurza zasiada sześciu ministrów z FPÖ, w tym spraw wewnętrznych, zagranicznych i obrony. Na początku stycznia wicekanclerz Heinz-Christian Strache, szef tej partii, zasugerował, by osoby zwracające się o azyl zgrupować w „koszarach”, z zakazem wychodzenia z nich po ustalonej godzinie.
Prezydent Alexander Van der Bellen odniósł się do słów Kickla wzywając dziś do „czujności w stosowaniu języka”. Rano stowarzyszenie byłych więźniów obozu koncentracyjnego Mauthausen wydało specjalne oświadczenie: „Uroczyście ostrzegamy przed nacjonalizmem i prawicowym ekstremizmem, szczególnie w kontekście ksenofobicznych tendencji w obecnym rządzie”.
Społeczność żydowska Wiednia zadeklarowała odmowę „wszelkiego kontaktu” z przedstawicielami FPÖ.