Wczoraj wieczorem, w miesiąc po wyborach do parlamentu, dziesięć tysięcy osób utworzyło „świetlisty krąg” wokół wiedeńskiej dzielnicy ministerstw, by wyrazić sprzeciw wobec planów zawarcia koalicji rządowej ze skrajną prawicą. Zwycięzca wyborów, młody lider konserwatystów Sebastian Kurz, rozpoczął negocjacje nad uformowaniem rządu ze skrajnie prawicową Partią Wolności Austrii (FPÖ).
„Ministerstwa mogą być zarezerwowane tylko dla osób, które nie mają żadnych związków ze skrajną prawicą ani neonazizmem” – podkreślili organizatorzy manifestacji, kolektyw łączący m.in. stowarzyszenia katolickie i żydowskie. Demonstranci ze świecami w dłoniach utworzyli łańcuch wokół Ballhausplatz w centrum Wiednia, gdzie znajdują się ministerstwa spraw wewnętrznych i zagranicznych – resorty, których domaga się FPÖ.
Mimo wielu wysiłków szefa FPÖ Heinza-Christiana Strache, by nadać partii założonej przez byłych nazistów bardziej łagodny wizerunek, rasistowskie i antysemickie wypowiedzi jej kadr, ciągle trafiają do opinii publicznej. Sam Strache należał kiedyś do kręgów nazistowskich, co dziś nazywa „głupim błędem młodości”. Liczy na stanowisko wice-kanclerza.
Prezydent Austrii Alexander Van der Bellen, wybrany w zeszłym roku przeciw kandydatowi FPÖ, podkreślił, że w sprawie nominacji rządowych rezerwuje sobie prawo weta. Wymienił nawet dwa nazwiska kandydatów z prawego skrzydła FPÖ, których nie zaakceptuje.
Kurz zapewnia, że do Świąt rząd zostanie uformowany. Obiecał „zerową tolerancję” wobec antysemityzmu. Będzie też wymagał „jasno proeuropejskiej orientacji politycznej”.
W 2000 r. wejście FPÖ do rządu spowodowało sankcje Unii Europejskiej wobec Austrii.