W trzy miesiące po wyborach Austriakom udało się utworzyć dość dziwną koalicję rządzącą: młody szef konserwatywnej prawicy Sebastian Kurz nie będzie już współrządził ze swym naturalnym sojusznikiem skrajną prawicą, lecz z liberalnymi Zielonymi, z którymi, jak się okazuje, też udało się dogadać. Kurz obiecał „chronić granice [przed imigrantami] oraz klimat”.
33-letni Kurz zostanie więc ponownie kanclerzem, a 58-letni Werner Kogler wicekanclerzem. Obaj na konferencji prasowej podkreślali, jak trudne były wielotygodniowe rokowania na temat obsady stanowisk i zgrania polityki rządowej. Zieloni dostaną możliwość zrobienia z Austrii „światowego pioniera walki z globalnym ociepleniem” w zamian za akceptację ksenofobicznej polityki imigracyjnej. Austria będzie piątym krajem Unii, w którym partie ekologiczne zasiadają w rządzie (po Szwecji, Finlandii, Litwie i Luksemburgu).
W czasie kampanii wyborczej austriaccy Zieloni bardzo żywo krytykowali politykę poprzedniego rządu Kurza, szczególnie jeśli chodzi o imigrację, politykę bezpieczeństwa i wybory budżetowe. Stąd sam Kurz przyznał, że doszło do „akrobacji politycznej”, która jednak pozwoliła bez większego bólu pogodzić oba, zdawałoby się bardzo odmienne stronnictwa. Oczywiście prawica zdominuje rząd.
Zieloni dostaną cztery teki ministerialne, w tym „super-ministerstwo” środowiska, które obejmie też transport, energię i technologie. Na czele „super-ministerstwa” stanie Leonore Gewessler, b. szefowa jednej z głównych austriackich organizacji ekologicznych. Zieloni dostaną też ministerstwa sprawiedliwości, spraw socjalnych i kultury. Wszystkie najważniejsze resorty pozostaną w rękach konserwatystów. Nowy rząd ma ukonstytuować się w przyszłym tygodniu.