Burmistrz Słupska był gościem debaty zorganizowanej w bibliotece w Wadowicach. Miało to być spotkanie progresywnych włodarzy polskich miast. Wydarzenie zostało zakłócone przez człowieka, któremu przeszkadzała orientacja seksualna Roberta Biedronia.
Robert Biedroń przyjechał do Wadowic na zaproszenie burmistrza tego miasta Mateusza Klinowskiego, byłego działacza na rzecz zmiany kursu polityki narkotykowej w Polsce. Do panelu dyskusyjnego, jak podaje „Gazeta Krakowska”, zostało zaproszonych również kilku innych samorządowców, wchodzących w skład tzw. „sieci progresywnej”. Ostatecznie w wadowickiej bibliotece obok Biedronia usiadł jednak tylko Albert Bartosz, wójt gminy Oświęcim.
Dyskusja miała normalny przebieg dopóki nie przyszła pora na pytania od publiczności. Wówczas głos zagrał niejaki Rajmund Pollak, były radny sejmiku województwa śląskiego i działacz Solidarności, który opinie awanturnika wyrobił sobie na przestrzeni wielu lat. W lipcu został wyprowadzony siłą z Sejmu przez straż marszałkowską. W niedzielę w Wadowicach podczas swojej tyrady skupiał się głównie na orientacji seksualnej prezydenta Słupska. Nie podobało mu się również poparcie Biedronie dla Ruchu Autonomii Śląska. Zarzucał mu chęć „germanizacji Polski”. Zapowiedział też, że nie za sobie odebrać mikrofonu i będzie mówił „choćby i 40 minut”.
Na widowni wywiązała się awantura. Doszło też do rękoczynów. Burmistrz Klinowski rozwiązał spotkanie i niepocieszony odjechał na rowerze. Robert Biedroń rozmawiał jeszcze z mieszkańcami Wadowic przez dłuższą chwilę na pobliskim skwerze.