Site icon Portal informacyjny STRAJK

Awantura nad trumną „Inki”. Poturbowano KODziarzy

twitter.com

Zadziwiające rzeczy miały miejsce w niedzielę na gdańskim Cmentarzu Garnizonowym, gdzie pogrzebano znalezione niedawno szczątki Danuty Sędzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Oprócz patetycznych przemówień państwowych dygnitarzy było też mordobicie. W rolach głównych wystąpili nacjonaliści i „obrońcy demokracji” z KOD.

Uroczystości rozpoczęły się pod bazyliką Mariacką, gdzie już kilkadziesiąt minut wcześniej zgromadziła się grupa zagorzałych zwolenników „dobrej zmiany” i kilku ekstremistycznych grup. Według relacji lokalnych mediów, powiewały narodowe flagi, rozlegało się gromkie „Precz z komuną”, „Cześć i chwała bohaterom” oraz „Bóg, honor, ojczyzna”.  Skandowano nazwiska „wyklętych”, którzy po 70 latach od egzekucji doczekali się pogrzebu z państwowymi honorami. Wśród uczestników powiewały też banery z hasłami wychwalającymi żołnierzy odpowiedzialnych za mordowanie ludności cywilnej: „V Wileńska Brygada śmierci majora Łupaszki znowu w marszu!” – można było przeczytać na jednym z transparentów.
Uroczystość kościelną poprowadził abp Sławoj Leszek Głódź. – To dzień szczególny. Dzień pogrzebu niepochowanych. Tych, którzy oddali życie za ojczyznę – mówił duchowny podczas kazania. Potem przyszła kolej na mowy pogrzebowe podczas których brylował m.in. prezydent RP. – To ważny dzień. Czy smutny? Bo przecież to pogrzeb… – pytał Andrzej Duda cytowany przez „Gazetę Wyborczą”. – Nie, to nie jest smutny dzień. Jeżeli smucić się, to tylko z tego powodu, że aż 70 lat trzeba było czekać na ten pogrzeb i aż 27 lat po 1989 r. O ile do 1989 r. można powiedzieć, że rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali „Inkę” i „Zagończyka”, to przecież po 1989 r. teoretycznie nie – dodał.

Na najciekawsze zdarzenia trzeba było jednak poczekać do końcowej części pogrzebu. Na obecnych na uroczystościach aktywistów Komitetu Obrony Demokracji napadła grupa prawicowych fanatyków z krzyżami celtyckimi na koszulkach. Mimo poważnego charakteru całego zajścia, trudno pozbyć się wrażenia, że miało ono w sobie również pierwiastek komediowy. – Popychali mnie, szturchali, próbowali mnie pobić. Zostałem skaleczony w rękę, wymagało to opatrzenia. To był zwykły bandycki atak, zgłosimy tę sprawę na policję, tak tego nie zostawimy. W agresywnej grupie były też starsze kobiety, które pokazywały w naszym kierunku środkowy palec – mówił dla „GW” Radomir Szumełda, szef pomorskiego KOD. – Wyrwali mi flagę KOD i wrzucili do toi-toia – dodała oburzona Maja Augustynek, również z KOD. Godny odnotowania jest również fakt, że do całej awantury doszło, gdy kapłan recytował jeszcze modlitwę. Zdrowaśki przeplatały się więc z głośnym skandowaniem „wypierdalaj”.
Exit mobile version