Gdy siedem lat temu ruszała budowa tzw. Południowego Korytarzu Gazowego, nikt raczej nie spodziewał się, że konflikt pomiędzy rządem Azerbejdżanu a Moskwą wybuchnie tak szybko. Tymczasem sprawa jest poważna: Azerowie od końcówki 2020 rozpoczęli sprzedaż surowca do Bułgarii, Włoch i Grecji.
Władimir Putin postanowił działać stanowczo i już w grudniu 2020 roku nałożył embargo na azerskie pomidory oraz jabłka. W oficjalnym komunikacie poinformowano, że jest to spowodowane znalezieniem w nich szkodników. W rzeczywistości nikt nie ma jednak złudzeń, że chodzi odpowiedź na złamanie monopolu Gazpromu w Europie, do czego doprowadził rząd w Baku. W budowę azerskiego gazociągu zaangażowane było państwowe przedsiębiorstwo Socar oraz wielkie koncerny, takie jak m.in. BP. Budowę wspierała Unia Europejska.
Południowy Korytarz Gazowy, choć naruszył niepodzielny od wielu lat monopol rosyjski, raczej nie pokona silniejszego rywala. Póki co, azerski gaz ma zaspokoić zaledwie kilka procent europejskiego zapotrzebowania na ten surowiec. Nadal to jednak chwila symboliczna, zwłaszcza w momencie, gdy temat Nord Stream 2 wciąż budzi zainteresowanie polityków i mediów w Europie.
Pierwszym krajem Unii Europejskiej, który symbolicznie zerwał z rosyjską dominacją na rynku jest Bułgaria. W zeszłym roku rząd Bojko Borisowa postanowił sprowadzić skroplony gaz ze Stanów Zjednoczonych, czym bardzo zdenerwował rządzących Rosją. Dominacja Gazpromu jeszcze kilka miesięcy temu zdawała się być niemożliwa do zachwiania.
Po tym, gdy państwa Unii Europejskiej nałożyły embargo na Rosję i kraj ten zakończył sprowadzanie pomidorów oraz jabłek m.in. z Polski, do Rosjan zaczęły trafiać produkty z Azerbejdżanu. Zbliżenie na linii Baku – Bruksela jest zatem nieoficjalnym wypowiedzeniem wojny przez Azerbejdżan dominacji Rosji w tej części kontynentu euroazjatyckiego. Współpracę pomiędzy Azerbejdżanem a Unią Europejską Bruksela potwierdziła już w grudniu. Celem wspólnoty ma być odcięcie Baku od wpływów rosyjskich oraz osłabienie wpływów Turcji na Azerbejdżan, co wydaje się zadaniem bardzo trudnym, jeśli nie niemożliwym. Mimo to szef unijnej dyplomacji, Joseph Borell powiedział, iż „Unia Europejska chce zawrzeć ambitne, nowe kompleksowe porozumienie z Azerbejdżanem oparte na demokratycznych zasadach, prawach człowieka i podstawowych wolnościach. Pomogłoby to zróżnicować gospodarkę Azerbejdżanu i wzmocnić nasze stosunki handlowe”.
Rosja w tej sytuacji może znaleźć się w potrzasku. Dla Unii Europejskiej jak widać było to na tyle ważne, że warto było dogadać się i wejść w bliską kooperację z niedemokratycznym, rządzonym silną ręką przez rodzinę Alijewów Azerbejdżanem, a w perspektywie mieć również wzmocnienie jeszcze bardziej autokratycznego Turkmenistanu.
Równocześnie od 1 stycznia bowiem rosyjski gaz zaczął płynąć do Serbii gazociągiem nazwanym „Turecki Potok”. Gazprom, wobec pojawienia się konkurencji w regionie, powinien zatem rozważyć w jaki sposób będzie w stanie przekonać inne państwa Unii Europejskiej, aby te wciąż kupowały od Rosji gaz.
Skutki złamania rosyjskiego monopolu i zbliżenia pomiędzy Azerbejdżanem a instytucjami Unii Europejskiej poznamy zapewne jeszcze w tym roku. Dla konsumentów jednak, może to oznaczać, że dzięki rywalizacji na rynku, cena gazu utrzyma się na aktualnym, niskim w porównaniu do ropy naftowej, poziomie, a nawet spadnie. Czy i w Polsce pojawi się azerski gaz? Jeśli nawet, to nie szybciej, niż za kilka lat.