Protestowali, bo chcieli godnego życia i uwierzyli, że zapewni je bliska współpraca z Europą. W nagrodę dostali dalszy ciąg rządów oligarchów, a w perspektywie mają kolejne neoliberalne reformy. Nie ma czego zazdrościć Ukraińcom.
Architekt polskiej transformacji ustrojowej, neoliberalny dogmatyk, piewca niczym nieograniczonego wolnego rynku dostanie kolejną szansę realizacji swoich wizji bez oglądania się na dramaty tysięcy ludzi. Właśnie został przedstawicielem prezydenta w niedawno powołanym ukraińskim rządzie Wołodymyra Hrojsmana. Oficjalnie jego zadaniem jest uzdrawianie ukraińskiej gospodarki i pośredniczenie między prezydentem a rządem, by nie doszło między nimi do sporów w kwestiach walki z korupcją czy prywatyzacji, która, przypomnijmy, dla Balcerowicza jest lekiem na każdy problem. Balcerowicz będzie jednym ze specjalnych doradców wspierających ukraińskie władze – utworzenie takiego zespołu Petro Poroszenko uzgodnił wczoraj z europejskim komisarzem Johannesem Hahnem.
W szczególności w kompetencjach polskiego ekonomisty znalazła się „współpraca z inwestorami i politykami zagranicznymi”. Balcerowicz ma przekonywać ich, że zmiany na Ukrainie idą w dobrym kierunku, a rządzony de facto przez oligarchów (jednym z nich jest sam prezydent Poroszenko) kraj to wiarygodny, przewidywalny i uczciwy partner biznesowy.
Dalszy rozwój sytuacji na Ukrainie może potoczyć się na dwa sposoby. Pierwszy scenariusz zakłada, że Petro Poroszenko przestraszył się nacisków Międzynarodowego Funduszu Walutowego i instytucji europejskich, które krytykowały tempo „uzdrawiania gospodarki” na Ukrainie. Wiedząc, że jedni i drudzy nie poprzestaną na pogróżkach i w końcu odetną pomoc finansową, bez której Ukraina zbankrutuje, prezydent postanowił zrobić to, czego MFW oczekuje. Sam na neoliberalnych reformach nie straci wiele, on i zaprzyjaźnieni oligarchowie będą umieli wyjść na swoje. A że ucierpią i tak biedni Ukraińcy? To Poroszenki od początku prezydentury, gdy wdrażał już inne (uznane za niewystarczające) reformy, nie obchodzi.
Równie dobrze jednak zaproszenie Balcerowicza i innych „uznanych zagranicznych ekspertów” może być zasłoną dymną, tak jak zaproszenie bezpośrednio po Majdanie grupy zagranicznych polityków i ekonomistów ukraińskiego pochodzenia do objęcia stanowisk ministerialnych. Wiele nie zdziałali, jako ludzie z zewnątrz byli bez szans, ile razy chcieli naprawdę coś uzdrawiać i zderzali się z interesami lokalnych oligarchów. Najbardziej głośny był przypadek Litwina Aivarasa Abromavičiusa, którego prywatyzacyjne i antykorupcyjne projekty zostały zablokowane przez „biznesmenów” związanych z Poroszenką.