I czy w ogóle coś ujawni, bowiem trudno oczekiwać obiektywizmu od instytucji, w której swoi kontrolują swoich.
Przypomnimy, że na czele CBA stoi Ernest Bejda, były zaufany zastępca Mariusza Kamińskiego w CBA do 2009, kandydat do parlamentu z list PiS, zatrudniony w niesławnej spółce Srebrna. Trudno znaleźć państwowego urzędnika, którego poglądy polityczne byłyby jaśniej skrystalizowane po stronie rządzącej partii władzy.
Dziennik „Fakt” podał”, że dziennikarze TVN odkryli, że Marian Banaś był współwłaścicielem jeszcze jednej nieruchomości, a w zasadzie jej części, położonej dokładnie obok pierwszej kamienicy, w której ludzie z kryminalną przeszłością prowadzili „hotel na godziny”.
Wraz ze swą wspólniczką w 2004 roku przejęli oni część kamienicy. Wiadomo, że wcześniej próbowali ją nabyć, na początku lat 90. Oboje zbyli nieruchomość w 2013 roku. Pojawia się teraz pytanie, czy w swoich oświadczeniach majątkowych z tego okresu Marian Banaś ujawniał, że posiadał udziały w kamienicy. Można się tego będzie dowiedzieć, kiedy ujawnione zostaną wyniki kontroli CBA. Na razie wiadomo tylko, że kontrola w sensie formalnym się zakończyła, jej wyniki przedstawiono wciąż urzędującemu prezesowi Najwyższej Izby Kontroli, którym jest… Marian Banaś. Na ustosunkowanie się do wyników kontroli Banaś ma 7 dni od momentu zapoznania się z dokumentem.
Dziennikarze „Faktu” utrzymują, że kontrolujący funkcjonariusze CBA stwierdzili występowanie nieprawidłowości w kontrolowanych dokumentach prezesa NIK, które miałyby polegać na znacznym przekroczeniu wydatków nad przychodami.
Po wygranych przez PiS wyborach, znaczenie afery Mariana Banasia nie jest już tak duże, jak przed nimi. Swoja rolę zapewne spełniła, jeśli brać pod uwagę np. wybory do Senatu. Warto jednak przyglądać się dalszym losom tej sprawy, bo będzie to dobry sprawdzian uczciwości partii Kaczyńskiego.