Skoro politycy mogli otrzymać 60-procentową podwyżkę, dlaczego nie pracownicy tak ważnej dla państwa i społeczeństwa instytucji, jak ZUS? Domaga się tego Związek Zawodowy Związkowa Alternatywa, który wszedł w spór zbiorowy z pracodawcą 1 września.
Związkowa Alternatywa wysuwa trzy postulaty. Pierwszy to podniesienie zasadniczych wynagrodzeń o 60 proc. i to tak samo, jak dla polityków – od 1 sierpnia 2021 r. Drugi to przywrócenie dodatku stażowego w wysokości 1 proc. za każdy przepracowany w ZUS rok. Trzeci – przywrócenie dawnego systemu nagród, odejście od obowiązującego obecnie systemu premiowego.
Jeśli w ciągu 14 dni kierownictwo ZUS będzie ignorować żądania pracowników, związek szykuje strajk ostrzegawczy.
Przeciążeni, niedocenieni
Pracownicy ZUS wskazują jasne przyczyny, dla których ich płace powinny wzrosnąć: systematycznie rośnie zakres ich obowiązków. To oni w czasie pandemii zajmowali się obsługą programów pomocowych dla firm, oni koordynując sprawy związane z wypłacaniem świadczeń dla rodzin czy emerytów, jakie pojawiły się za rządów PiS. Żeby nadążać, biorą bezpłatne nadgodziny, pracują w soboty i niedziele. Bez wynagrodzenia. Zapowiedź zamrożenia płac w budżetówce, a potem podniesienia ich tylko nieznacznie w przyszłym roku, tym bardziej ich wzburzyła.
Gdyby także strajk ostrzegawczy w ZUS nie zrobił wrażenia na rządzących, Związkowa Alternatywa jest gotowa sięgnąć po kolejne narzędzia walki pracowniczej przewidziane w ustawie o sporach zbiorowych. Łącznie ze strajkiem, który oznaczałby zawieszenie wypłat świadczeń.
Jak dowiedział się Portal Strajk, obecnie do organizacji związkowej ZA w ZUS-ie należy około trzystu osób, jednak liczba osób, które są niezadowolone ze swojej sytuacji i chcą zrzeszyć się w związku ciągle rośnie.
Związki na bilboardy
Z początkiem września ruszyła również kampania bilboardowa Związkowej Alternatywy. Podróżni i mieszkańcy Warszawy w okolicach Dworca Centralnego i na stacji metra Pole Mokotowskie zobaczą wielkoformatowe wezwania do podwyżek płac w sektorze publicznym. Bo skoro 60 proc. więcej mogą zarabiać posłowie, dlaczego nie zwykli pracownicy?