Lamentowanie wokół tego, co wydarzyło się w Paryżu, nie ma sensu, gdyż żadne lamentowanie nigdy nie ma sensu. Nie ma również sensu opisywanie reakcji polskich internautów, gdyż opisywanie reakcji polskich internautów na jakikolwiek temat nigdy nie ma sensu. Niestety, od dziś nie będzie go miało tym bardziej, ale czy komukolwiek zdolnemu do myślenia uczyni to jakąkolwiek poważną różnicę? Nie sądzę.
W kontekście najnowszej paryskiej hekatomby warto wskazać na kilka zjawisk, które w ferworze islamofobicznego terroru propagandowego umykają czasem nawet lewicowcom, tudzież liberalnym demokratom o podwyższonym progu wrażliwości.
Po pierwsze, nie musicie tonąć w potępieniu, współczuciu, empatii czy łzach. Każdy człowiek o inteligencji zbliżonej choćby do poziomu Forresta Gumpa wie, że inny człowiek funkcjonujący na co najmniej tym samym poziomie nie raduje się, ani nawet nie jest obojętny wobec rozstrzelania czy wysadzenia ponad setki ludzi. Poza tym większość ludzi przechowujących w swej głowie choć trochę mądrości, podobnie jak Wy, siedzi w tej chwili w kącie ze spuszczoną głową i oprócz empatii wobec ofiar odczuwa zwyczajny strach przed kolejnym zalogowaniem się na Facebook czy Twitter, gdzie od wczoraj zdążyły wyrosnąć Himalaje islamofobii.
Po drugie, nie musicie sobie oklejać zdjęć profilowych francuską flagą narodową. Podobnie jak rytualne potępieńcze ryki, tak i to jest gestem pustym i bezsensownym. Gdybyście bowiem chcieli być konsekwentnie uczciwi, musielibyście na co dzień filtrować swój portret w sieciach społecznościowych flagą Egiptu, Jemenu, Iraku, Afganistanu czy Syrii. Dzięki „aktywnej polityce zagranicznej” takich państw jak USA, Wielka Brytania, czy właśnie Francja, na Bliskim Wschodzie do podobnych jak wczoraj w Paryżu dramatów dochodzi niemal codziennie. Zatem tak jak nie „modliliście się o Jemen” gdy tzw. Państwo Islamskie wysadziło tam dwa meczety i zabiło blisko 150 osób, tak i teraz nie musicie „modlić się Francję”. Nie musicie też palić wirtualnych świeczek, ani wykonywać temu podobnych pustych gestów. Poza tym przypominam wam, że całkiem niedawno dokonano równie skutecznego i masowego zamachu na obywateli rosyjskich, co oznacza, iż jeśli chcielibyście być konsekwentni, to musielibyście przesłonić twarz narodowymi barwami Federacji Rosyjskiej, a to oznaczać będzie niedługo wjazd ABW do mieszkania. Nie ryzykujcie. Nie warto.
Po trzecie, nie musicie rzucać się do walki z internetowym cebulo-faszyzmem i – najważniejsze – nie musicie się go wcale bardziej obawiać. Nic się w tej materii nie zmieniło od dekady, nic się szczególnego nie zmieni i teraz. Nie będziecie w stanie przekonać agresywnych hord tych małych ludzi, że terroryści to nie uchodźcy i vice versa. Oni będą dalej popierali elegancką skrajną prawicę w stylu Grzegorza Brauna albo lumpenfaszyzm na kształt Ruchu Narodowego. Nazizm nasz powszedni, jaki Polki i Polacy masowo demonstrują wobec uchodźców ulegnie pewnemu nasileniu – tylko tyle i aż tyle zarazem. Atmosfera zrobi się jeszcze bardziej gęsta i siermiężna, ale skoro oddychamy jakoś teraz, to i do większego smrodu przyjdzie przywyknąć.
Według mnie jedyne, co rzeczywiście powinniśmy zrobić jako niewielka grupka ludzi myślących i wrażliwych, to ocalić w sobie te cechy. Kto lubi niechaj medytuje, kto woli niech pije, komu miłe używki ziołowe niechaj zaciąga się głęboko, ale – na miłość człowieczą – nie dajmy się ponieść wszechogarniającej paranoi. Przetrwajmy i bądźmy dumnymi nosicielami spuścizny humanizmu i oświecenia, nawet w tak niesprzyjających człowieczeństwu okolicznościach.