Konsultacje między ministerstwami jeszcze trwają, ale jest już pewne, że od maja rząd Mateusza Morawieckiego zamierza wprowadzić trzecią już „tarczę antykryzysową”. Z przecieków do prasy wynika, że więcej pieniędzy dostaną samorządy, a być może również największe firmy.
W nowej tarczy mają znaleźć się zapisy, które zwiększą udział powiatów z dochodów za gospodarowanie gruntami Skarbu Państwa – informuje Gazeta Wyborcza. Obecnie jest to 25 proc., w związku z pandemią będzie 50 proc. Gminy i powiaty mają również zachować większy odsetek zebranych na swoim terenie pieniędzy z podatków PIT i CIT, a także podatków rolnego, leśnego i od nieruchomości. Tutaj jednak konkretów jeszcze nie wynegocjowano, między poszczególnymi ministrami są różnice zdań. Nie ma takich kontrowersji w sprawie tzw. janosikowego – zamożniejsze miasta będą mogły przekazać środki na rzecz uboższych samorządów nie do końca pierwszego półrocza, a do końca 2020 r. Ministrowie zgodzili się również co do tego, by dać miastom prawo do poważniejszego zadłużania się niż do tej pory, byle pieniądze szły na walkę z pandemią.
Trzecia „tarcza” ma również przewidywać pomoc dla sektora turystycznego, o której wspominała już w wywiadach minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Część Polaków – raczej nie wszyscy, premier jest przeciwny – ma otrzymać bony do wykorzystania na wypoczynek w hotelach w Polsce, w drugiej połowie tego roku.
Minister Emilewicz chciałaby również zwiększenia wsparcia rządowego dla największych firm. Pierwsza tarcza antykryzysowa dała firmom prawo obcięcia wynagrodzeń o 20 proc., a potem przeniesienia na państwo kosztu 40 proc. pensji. Jadwiga Emilewicz chce, by więksi dostali więcej. W tej sprawie nie ma jednak zgody między członkami rządu.
Co rząd zamierza dać ludziom, nie biznesowi? W tarczy nr 3 przewiduje się dodatkowe dopłaty do dodatków mieszkaniowych – ale tylko dla osób, które wynajmują mieszkanie na rynku prywatnym lub mieszkają w lokalach Towarzystw Budownictwa Społecznego (nie komunalnych). Jeśli osoba już uprawniona do dodatku straci pracę lub część pensji, będzie mogła przez pół roku otrzymywać pieniądze na pokrycie 75 proc. czynszu, jak przewiduje rząd – 1500 zł miesięcznie.
Niewykluczone również, że w trzeciej tarczy w pewnym stopniu skonkretyzuje się rzucony przez premiera przy ogłaszaniu pierwszej tarczy. pomysł wielkich inwestycji publicznych. W ubiegłym tygodniu Morawiecki wspominał, że państwo miałoby budować drogi samorządowe.
Piotr Szumlewicz, przewodniczący związku zawodowego Związkowa Alternatywa, nie ma wątpliwości: każda kolejna tarcza nadal to nadal uspołecznianie strat i prywatyzacja zysków. Niekiedy z akcentem pseudonarodowym, bo, jak przypomina związkowiec, rząd mówi również o ochronie polskich firm przed przejęciami przez kapitał zagraniczny, ale nie oczekuje od nich, aby poprawiały sytuację pracowników. Innymi słowy wyzysk może trwać, byle firma była polska.
– Kolejne wersje tarczy antykryzysowej opierają się na wsparciu dla przedsiębiorstw. W nowej wersji tarczy słyszymy o funduszu dopłat do oprocentowania kredytów dla firm. Innymi słowy jako społeczeństwo składamy się na rzecz firm, w których koszty kryzysu ponoszą pracownicy, a przelewy od państwa otrzymują pracodawcy. Władza wspiera firmy, a nie ma żadnych rozwiązań dla osób, które tracą źródła utrzymania. Dotyczy to braku wsparcia dla osób, które dotychczas zarabiały wyłącznie w ramach odnawianych co miesiąc umów cywilno-prawnych – im rządowe tarcze nic nie oferują. Ale też wielu pracowników ma mieć niższe wynagrodzenia – nie mówi się o obniżkach pensji dla pracodawców – mówi Szumlewicz w rozmowie z Portalem Strajk.
Związkowiec zwrócił również uwagę na to, że nawet pomoc dla wynajmujących mieszkania obejmie tylko tych, którzy już wcześniej mieli trudności finansowe. Ci, w których uderzyła epidemia, nic nie dostaną. Również przesunięcie janosikowego wpisuje się w logikę „zabrać biednym”. – To odciąży zamożne miasta, ale jeszcze pogorszy sytuację biednych samorządów – podsumowuje związkowiec.