Za współpracę z nazistami odszkodowania obywatelom pochodzenia żydowskiego wypłaciły już francuskie i holenderskie koleje, ale belgijskie twierdzą, że nie ma ku temu podstaw, zasłaniają się brakiem dowodów. Choć zgodnie z tym, co twierdzą belgijscy Żydzi, z Mechelen pod Brukselą do Auschwitz wywieziono ich ponad 25 tysięcy.
– To była konsekwencja tzw. polityki mniejszego zła, która polegała na kolaborowaniu belgijskich elit z niemieckim okupantem w celu obrony belgijskich interesów. Żydzi stali się jej kosztem – tłumaczył w rozmowie z polską reporterką Polsat News Nico Wouters z Belgijskich Archiwów Państwowych.
Koleje ignorują roszczenia poszkodowanych i twierdzą, że nie ma żadnych dowodów na celowy udział w organizowaniu transportów. Tajemnicą poliszynela był ponoć jednak antysemityzm ówczesnego dyrektora przedsiębiorstwa.
– To był człowiek nowego porządku, znany z antysemityzmu, ksenofobii. Sprawował wówczas władzę na kolei, więc mógł się sprzeciwić, ale gdy wreszcie chciał to zrobić, to było już za późno – stwierdził Lawrence Schram, historyk w Centrum Pamięci o Holokauście „Koszary Dossin”.
25,000 #Jews were deported from #Belgium using trains operated by @SNCB. Will they apologize? https://t.co/ftSEWTI5vh
— The Jerusalem Post (@Jerusalem_Post) 14 kwietnia 2019
Żydzi domagający się odszkodowań mówią, że nie chodzi im o wielkie sumy.
– Mówimy pewnie o jakichś 2-3 milionach za deportację 5 tys. ludzi, nie odnajdziemy każdej rodziny, której się należą. Moglibyśmy wraz z belgijskim rządem przeznaczyć je na naukę o Holokauście albo dla tych, którzy go przeżyli, a teraz na starość nie mogą sobie pozwolić nawet na odpowiednią opieką medyczną – powiedział Michael Freilich, redaktor naczelny lokalnego pisma społeczności żydowskiej „Joods Actueel”.
Przed pięcioma laty francuskie koleje przeprosiły za swój udział w Zagładzie. Wypłaciły poszkodowanym około 50 mld euro. Podobną sumę w 2018 wypłaciły koleje holenderskie.