„Normandzka czwórka” ustaliła kilka wspólnych wniosków, co daje pewną nadzieję na choć krótkotrwały pokój. Problem w tym, że nie jest ona zbyt duża.
Rozmowy zakończyły się w nocy. Władimir Putin, cytowany przez RIA Nowosti, powiedział dziennikarzom, że wspólnie ustalono konieczność rozdzielenia stron konfliktu. Jest jednak jeszcze kilka spraw nie rozwiązanych.
Strony ustaliły też, że mińskie porozumienia muszą być jedyną podstawą uregulowania konfliktu. Porozumiano się co do zwiększenia liczby kontyngentu OBWE w Donbasie, szczególnie bezpośrednio w strefie konfliktu i w miejscach dyslokacji ciężkiej techniki i miejsc jej stacjonowania.
Strony mają kontynuować rozmowy dotyczące implementacji porozumienia o szczególnym statusie samozwańczych republik.
Prezydent Rosji powiedział, że nie osiągnięto porozumienia w sprawach humanitarnych takich jak wypłata emerytur i zasiłków przez stronę ukraińską. Za to dogadano się w sprawie wymiany jeńców.
– Nasze wspólne stanowisko z Niemcami i Francją oraz stanowisko Rosji różnią się zarówno pod względem kolejności wykonywania działań, jak i jasnej gwarancji ich wykonania w zakresie dopuszczenia OBWE do okupowanych terytoriów Donbasu oraz w zakresie dopuszczenia OBWE do niekontrolowanego odcinka granicy – powiedział z kolei Pawło Klimkin, minister spraw zagranicznych Ukrainy w Radzie Najwyższej Ukrainy.
Najważniejsze wydaje się ustalenie, że powstaje coś w rodzaju „mapy drogowej” dla Donbasu.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że spotkanie berlińskie nie jest i nie będzie przełomem, lecz jest formą gry na czas wszystkich uczestniczących w nim stron.