Site icon Portal informacyjny STRAJK

Bez dobrej zmiany w systemie podatkowym

Prawo i Sprawiedliwość od początku swoich rządów prowadzi chaotyczną i pozbawioną wizji politykę podatkową, która nie niweluje nierówności dochodowych ani nie pozwala realizować ważnych celów społecznych. Raczej populistycznie wychodzi naprzeciw interesom swojego elektoratu albo arbitralnie uderza w interesy grup uważanych za wrogie partii rządzącej.

Wbrew obietnicom wyborczym, PiS nie poprawił sytuacji osób o najniższych dochodach ani nie obciążył w większym stopniu krezusów. Propagandowym celem rządu jest raczej zwiększenie podatków dla firm zagranicznych i obniżenie obciążeń dla firm polskich, szczególnie tych małych. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwym, progresywnym systemem podatkowym. Rząd między innymi obniżył podatek CIT dla części firm z 19 do 15 proc., zniósł obowiązek uiszczania składek na ubezpieczenie społeczne przez pierwsze 6 miesięcy wykonywania działalności gospodarczej przez początkujących przedsiębiorców, jak też zniósł obowiązek rejestracji dla firm o najmniejszych obrotach. Szczególne zdumienie budzą te ostatnie propozycje, ponieważ wbrew retoryce rządu, pozwalają one na uciekanie od płacenia podatków i oznaczają wsparcie dla tego segmentu rynku pracy, w którym już teraz jest wiele nieprawidłowości tak odnośnie płacenia podatków, jak i przestrzegania prawa pracy.

Rząd wprowadził też podatek bankowy od aktywów, który propagandowo był skierowany przeciwko sektorowi bankowemu, jednak w praktyce płacą go głównie klienci banków. Miał być też podatek od obrotu, wyższy w dużych sklepach, ale został zablokowany przez Komisję Europejską. Jedyną niewielką zmianą, która obejmie osoby o bardzo wysokich dochodach jest tzw. danina solidarnościowa, czyli dodatkowy podatek w wysokości 4 proc. nakładany na osoby zarabiające powyżej 1 mln zł rocznie. Jednocześnie rząd podniósł kwotę wolną od podatku, ale tylko dla osób, który otrzymują wynagrodzenia niższe niż wynosi połowa ustawowej płacy minimalnej.

Kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki przedstawił kolejne propozycje podatkowe, które nie mają sensu społecznego ani ekonomicznego, jednak dobrze wpisują się w kalendarz wyborczy.

Kluczowym rozwiązaniem fiskalnym szykowanym przez rząd na wybory jest zwolnienie pracowników do 26. roku życia od podatku dochodowego. Dla nich próg 18 proc. zostanie zastąpiony stawką zerową, co będzie dotyczyć wszystkich młodych pracowników zatrudnionych na etatach i umowach zleceniach. Stawka zerowa ma obejmować kwotę do około 6,5 tys. zł netto miesięcznie, a budżet państwa ma na niej stracić 2-3 mld zł rocznie.

Trudno zrozumieć i zaakceptować nowe rozwiązanie, gdyż zakłada ono arbitralne uprzywilejowanie podatkowe określonej grupy ze względu na wiek. W tym sensie może być ono sprzeczne z konstytucją. Z perspektywy zbliżających się wyborów jest ono jednak zrozumiałe, bo po pierwsze ma ono wejść w życia od października bieżącego roku, a po drugie z wszelkich badań wynika, że najmłodsi Polacy w największym stopniu są zwolennikami niskich podatków. Chodzi więc o zdobycie przez PiS poparcia liberalnego gospodarczo elektoratu Pawła Kukiza czy Janusza Korwin-Mikkego. Powyższe rozwiązanie nie ma żadnego społecznego i ekonomicznego uzasadnienia, a zarazem może doprowadzić do przenoszenia części dochodu na młodych ludzi i tym samym unikania płacenia podatków przez osoby 26+. Jest to więc ciąg dalszy psucia systemu podatkowego i umożliwienia uciekania przed płaceniem podatków.

Również trudno w obecnej sytuacji zrozumieć pomysł obniżenia stawki PIT z 18 do 17 proc. Obniżanie podatków przy spadającej koniunkturze i wzroście wydatków to nie jest dobra zmiana, a czysty populizm. Z danych Eurostatu wynika, że w Polsce podatki należą do najniższych w Unii Europejskiej i zarazem najmniej progresywnych. Nie warto więc podatków obniżać, a raczej zmienić ich strukturę, w tym szczególnie podnieść obciążenia fiskalne dla najlepiej zarabiających podatników.

Exit mobile version