Poziom zuchwalstwa i arogancji kaczystów doprawdy wprawia w osłupienie. Nowa nominacja ministry pracy i polityki społecznej demonstruje nie tylko impertynencję, ale również stosunek tej władzy do kwestii prawa pracy i pracowników.
Marlena Maląg, nowa szefowa ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej, złamała przepisy kodeksu pracy, gdy pełniła funkcje prezesa spółdzielni oświatowej i dyrektora liceum ogólnokształcącego w Ostrowie Wielkopolskim (przestała je sprawować w 2011 r.). Jako pierwszy o sprawie napisał Dziennik Gazeta Prawna.
Dziennik poinformował m.in., że Maląg naruszyła wtedy przepis, który – w ówczesnym brzmieniu – umożliwiał zawarcie z tym samym pracownikiem maksymalnie dwóch kolejnych umów na czas określony. Trzecie takie działanie oznaczało, że podwładny z mocy prawa jest już zatrudniony bezterminowo. Obecna ministra uprzejma była zlekceważyć ten przepis.
Nowa minister pracy łamała prawo pracy https://t.co/Q3buRxzei0 pic.twitter.com/NlbWG1VSs2
— Justyna Forosz (@JusForosz) November 21, 2019
Pomimo takiego ograniczenia – jak napisała DGP – Maląg zawierała kolejne umowy na czas określony już po przekroczeniu kodeksowego limitu dwóch kontraktów. Potwierdzone ma to być kontrolami Państwowej Inspekcji Pracy, które zostały przeprowadzone w czerwcu 2019 r.
Inspektorzy mieli sprawdzić akta 14 osób zatrudnionych w liceum, którego Marlena Maląg była dyrektorką. W wyniku kontroli ujawniono, iż do złamania prawa doszło w 12 spośród 14 przypadków.
Dziennikarze DGP zwrócili się do ministry o komentarz w tej sprawie. Biuro prasowe odpowiedziało jedynie, że „placówki wchodzące w skład spółdzielni oświatowej były zarządzane przez Marlenę Maląg zgodnie z prawem. Nie jest ona związana ze spółdzielnią od stycznia 2011 r. i nie są jej znane wyniki kontroli PIP z 2019 r.”.