Adrian Zandberg pojechał wczoraj wieczorem na poselską interwencje. „Co trzeba mieć w głowie, żeby wyrzucać na bruk matkę z dzieckiem, w szczycie epidemii, na dodatek w oczywisty sposób łamiąc obowiązujące przepisy?” – napisał na Twitterze.

Wiele kwestii jest tu niejasnych. Nie wiemy, czy polityk Razem zdołał próbę eksmisji udaremnić, dlaczego właściciel postanowił pozbyć się lokatorów, czy mamy do czynienia z właścicielem wielu mieszkań czy zwykłym gównojadem, a przede wszystkim – czy kobieta i jej dziecko nadal mają gdzie mieszkać? Nie jestem zapewne jedyną osobą, która czeka na ciąg dalszy doniesień w tej sprawie. Ale jedno nie pozostawia wątpliwości – Zandberg zachował się jak trzeba. Dokładnie tego – refleksu, zaangażowania i reagowania na ludzką krzywdę oczekujemy od przedstawicieli lewicy w parlamencie. Z całą pewnością pozbawianie dachu nad głową osoby samotnie wychowującej dziecko, gdy w kraju szaleje zaraza, jest nieludzkie i zasługuje na potępienie, niezależnie od okoliczności. Zandberg stanął też tutaj w obronie obowiązującego porządku prawnego. Nie można w Polsce wywalić na zbity pysk lokatora podczas pandemii. Po prostu nie można. Kropka.

Lektura komentarzy pod wpisem Zandberga to przygnębiające doświadczenie, nawet biorąc poprawkę na to, że profil posła Lewicy jest regularnie najeżdżany przez najbardziej spatologizowaną część społeczeństwa – sympatyków Konfederacji. Na polityka wylewa się potok gówna. Bo ośmielił się stanąć w obronie tej kobiety. A skoro tak go los człowieczy chwyta za serce, to dlaczego nie przygarnie pod swój dach albo nie spłaci zaległości? Nie wiemy wprawdzie, czy to nieuregulowane rachunki były przyczyną eksmisji, ale komentujący wychodzą z założenia, że tak i kobietę należy z mieszkania wyrzucić. Wyrazy wsparcia i empatii kierowane są zaś w stronę właściciela. Bo biedakowi patusiarnia się pewnie zalęgła, bo może sam nie ma z czego żyć, a lokatorzy wiadomo – dewastują i nie płacą. No i dlaczego miałby „utrzymywać swoich dłużników”.

30 lat kapitalistycznej indoktrynacji wychowało pokolenie z poważnym upośledzeniem funkcji empatii.  Osoby z problemami finansowymi postrzegane są jako patologia, skłonna do oszustw i pijaństwa. Tak ich się z góry ocenia. Zasługują na pogardę. Bo sobie nie poradziły. A radzić sobie trzeba, bo inaczej jesteś frajer i nic ci się nie należy. Nawet szacunek. Autorzy takich komentarzy wcale nie są krezusami. Nie mają swoich mieszkań, a ich biznesy to małe firmy czy jednoosobowe działalności gospodarcze. Na co dzień są tyrani bezlitośnie przez rzeczywistość, w której nie ma miejsca na odruchy serca. Wygrywasz, kiedy sprawnie kalkulujesz, myślisz w kategorii zysku, a kiedy jeszcze potrafisz deptać innych, na pewno zostaniesz doceniony. Empatia to słabość, solidarność – frajerstwo. Identyfikować się z silnymi. Gołodupcy, wielkomiejscy prekariusze postrzegają się jako landlordzi i milionerzy in spe.

Funkcjonowanie w otoczeniu, które nagradza bezwzględność, a bezlitośnie karze słabość, rodzi niechęć do dobrych odruchów. Zandberg jest gnojony, bo zdobył się na coś nieosiągalnego dla wytresowanych w duchu darwinowskiej dżungli – podał rękę potrzebującemu. Nie napluł, nie wyszydził, nie machnął ręką, tylko zwyczajnie pomógł. Pomagać nie należy, bo to niezgodne z współrzędnymi ideologicznej praktyki codzienności. W tym kontekście postać pomagającego jest tlącym się ognikiem sumienia, który natychmiast zostaje wygaszony za pomocą agresywnego ataku.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…