Atmosfera w białoruskich miastach gwałtownie się zaostrzyła po aresztowaniu jednego z kontrkandydatów prezydenta Aleksandra Łukaszenki Sarhija Cichanowskiego kilka dni temu, a następnie drugiego – Wiktora Babaryko, zatrzymanego razem z synem. Przeprowadzono również rewizje w oddziałach jego banku.
W Mińsku i w wielu miastach obwodowych dzisiaj ludzie utworzyli tzw. łańcuchy solidarności i pikiety protestu. Wszędzie interweniowała policja. Jest wielu zatrzymanych, w tym dziennikarze.
Interweniowała już Unia Europejska, żądając zwolnienia Wiktora Babaryko. Na żądanie to odpowiedział minister spraw zagranicznych Białorusi Władimir Makiej, uznawany za bardzo prozachodniego polityka w białoruskim rządzie: „Uchylanie się od opłaty podatków i pranie pieniędzy – to poważne przestępstwa, za które w krajach Unii karze się bardzo, ale to bardzo surowo – w każdym kraju. W tym wypadku, nie bacząc na trwającą kampanię wyborczą, nikomu nie pozwoli się na naruszanie przepisów prawa. A są konkretne dowody, zresztą otrzymane z krajów europejskich, w tym również z krajów UE, że te lub inne osoby zajmowały się działalnością przestępczą”.
Aleksander Łukaszenko zareagował na zaistniała sytuację komunikatem, że władzom kraju udało się zdemaskować plan destabilizacji sytuacji w Białorusi.
„Widzicie, że dzisiaj centrum wszystkich politycznych interesów koncentruje się na Białorusi. Tak z Zachodu, jak i ze Wschodu. Obserwując sytuację w ciągu ostatnich dni widzę, że aktywowano określone siły, które zaczynają intensyfikować swoje działania, destabilizując sytuacje w kraju(…) Udało nam się jednak wykonać pewne kroki uprzedzające i uniemożliwić plan destabilizacji Białorusi (to nie żarty i nie straszenie) doprowadzenia do rodzaju Majdanu. Zerwano maski nie tylko z lalek, ale i z lalkarzy, przebywającymi za granicami Białorusi”, mówił prezydent Aleksander Łukaszenko. Wyrazi także pretensję pod adresem dziennikarzy, że zajęli „niekonstruktywną pozycję”. Wezwał do „żelaznego” reagowania na to. Prezydent zwrócił uwagę, że jest popychany do „jakiegoś siłowego rozwiązania sytuacji. (…) chce byście zrozumieli, że w żadnym wypadku i jako prezydent zobowiązany do tego przez Konstytucję i po prostu jako człowiek, który całe swoje życie poświęcił na stworzenie tego niepodległego suwerennego państwa, nikomu nie pozwolę go złamać. Chcę, żebyście zrozumieli mnie wy i inni. Nie ma dla mnie większej wartości niż Białoruś – suwerenna i niepodległa. I na zachowanie tego kraju gotów jestem na wszystko”, mówił prezydent w Mińsku na spotkaniu z przedstawicielami biznesu i urzędnikami.
Sytuacja na Białorusi pozostaje napięta, na ulicach w stolicy, jak dowiedział się Portal Strajk, gromadzą się grupki ludzi, niektórzy trzymają flagi Białorusi z 1991 roku. Policja robi zdjęcia gromadzących się i legitymuje niektórych. Na razie (godz. 20.00 czasu polskiego) nie stosuje zakrojonych na szeroką skalę działań siłowych.