Sromotna porażka w Afganistanie spowodowała, że prezydent Stanów Zjednoczonych, 78-letni Joe Biden postanowił bez kompleksów przyjąć wybór strategiczny swego poprzednika: „dość wiecznych wojen”. Ameryka będzie teraz zastanawiać się trzy razy, zanim wyśle gdzieś żołnierzy: „Nie chodzi tylko o Afganistan. Chodzi o zakończenie epoki dużych interwencji militarnych, które mają na nowo tworzyć jakieś obce kraje”.

Źródło: Flickr

Przemówienie Bidena wygłoszone na koniec przegranej wojny jest gorączkowo analizowane przez amerykańskich publicystów i polityków. Nowa polityka zagraniczna Ameryki zachowa linię Trumpa, choć b. prezydent nie mówiłby przy okazji o „wielkich błędach Stanów Zjednoczonych”, jak Biden. „Musimy nauczyć się na tych błędach” – prawie skandował prezydent. „Cel naszych misji musi być jasny i realistyczny, bez stawiania sobie celów, których nigdy nie osiągniemy” – przekonywał, jakby mówił do dzieci. „Musimy skoncentrować się na bezpieczeństwie USA” – podkreślał.

Według Atlantic Council z Waszyngtonu, było to „najbardziej elokwentne porzucenie internacjonalizmu” (neokonserwatyści tak nazywają imperializm). „America is back” – powtarza Biden, a to miałoby znaczyć, że wraca do siebie. Zmniejszenie interwencjonizmu miałoby z kolei służyć zebraniu sił na konfrontację z Chinami, konkurentem handlowym, u którego USA są zadłużone po szyję. Ta konfrontacja wcale nie musi być militarna.

Biden mówi o konkurencji między „demokracją” a „autorytaryzmem”: chce jesienią zwołać szefów państw, które według Waszyngtonu są demokratyczne (lista na razie jest tajna), by przewodzić im w dyplomatycznej i gospodarczej konkurencji z Chinami.

Więc nie tylko chaos ucieczki z Afganistanu spowodował, że Amerykanie odpowiedzieli milczeniem na prośby o pomoc ze strony zbrojnej opozycji antytalibskiej pozostałej w Dolinie Pandższiru. Według ostatnich doniesień, nowa armia afgańska pokonała przeszkody trudnodostępnej doliny i postępuje w terenie. Obrońcy nadają alarmistyczne komunikaty, ale jak dotąd nie przekonały armii USA do pomocy. Ma ona raczej nadzieję, że w Afganistanie wybuchnie po prostu wojna domowa, jak przewiduje gen. Mark Milley, szef połączonych sztabów armii Stanów Zjednoczonych.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…