Site icon Portal informacyjny STRAJK

Biebrzański Park Narodowy: strażacy walczą o przetrwanie bezcennej przyrody. 8000 ha terenu objętych żywiołem

fot. Wikimedia Commons

W piątym dniu pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym ogień obejmuje już blisko 8 tys. hektarów bezcennego przyrodniczo terytorium. Na wypalonych terenach strażacy odnajdują szczątki zwierząt, które zginęły w płomieniach. Ministerstwo Środowiska jest niemal pewne, że przyczyną kataklizmu było nielegalne wypalanie traw.

W akcji gaśniczej uczestniczą jednostki zawodowej i ochotniczej straży pożarnej, wspierane przez pracowników Biebrzańskiego Parku Narodowego i Lasów Państwowych. Działają żołnierze WOT, pomagają okoliczni mieszkańcy.

Jeszcze we wtorek była mowa o zniszczeniu 1400 hektarów parku. Do czwartku pożar objął już ponad 8000 hektarów, przynajmniej 5 tys. zostało całkowicie zdewastowanych. Płomienie rozdmuchuje wiatr, a ich gaszenie utrudnia bagienne podłoże typowe dla rozlewisk Biebrzy. Wiele terenów objętych lub zagrożonych pożarem jest niedostępnych dla ciężkich wozów gaśniczych. Strażacy muszą docierać w te miejsca pieszo i korzystać jedynie z ręcznego sprzętu. Z powietrza walczą z ogniem cztery samoloty Dromader należące do Lasów Państwowych, białostockie Lasy wyczarterowały jeszcze dwie następne maszyny do gaszenia pożarów. W akcji gaśniczej uczestniczyło w środę 186 strażaków, dołącza do nich setka strażaków z Olsztyna oraz kolejnych 80 z Krakowa i Poznania.

– Największe zarzewie pożaru jest nadal w okolicy Grząd, gdzie prowadzimy intensywne działania gaśnicze. Została tam dzisiaj zadysponowana dodatkowo kompania gaśnicza z województwa warmińsko-mazurskiego – mówił białostockiej Gazecie Wyborczej Tomasz Gierasimiuk, rzecznik prasowy podlaskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. Straż pożarna w Goniądzu dodawała, że w okolice Grząd musiały zostać skierowane dodatkowe siły z innych odcinków. Z kolei od strony Wólki Piasecznej, Goniądza (gdzie znajduje się sztab walki z żywiołem), Dawidowizny pożar został – według stanu ze środy wieczorem – opanowany.

W czwartek rano komenda powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Mońkach przekazała kolejne umiarkowanie dobre wiadomości: „Ta noc była dla nas dobra, bo wiatr za mocno ognia nie rozdmuchiwał. Jednak dziś od rana nowe zastępy straży znów ruszą do akcji”. Rano sztab koordynujący akcję gaśniczą zastanawiał się również, jak usprawnić pozyskiwanie wody na potrzeby akcji. Do tej pory transportowano ją nawet z Białegostoku, oddalonego od parku o 60-70 km.

Na początku tygodnia dyrekcja Biebrzańskiego Parku Narodowego opublikowała w internecie dramatyczny apel i rozpoczęła zbiórkę funduszy na doposażenie strażaków w niezbędny podczas akcji sprzęt do ręcznego gaszenia ognia. – Nie ma już pieniędzy na akcję gaśniczą – napisano. Aby uniknąć kompromitacji swojego resortu, minister środowiska Michał Woś zapewnił, iż będzie wspierał akcję gaśniczą takimi sumami, jakie tylko będą potrzebne. Na razie ministerstwo wydzieliło na ten cel 500 tys. złotych i poleciło przerzucić śmigłowce z floty Lasów Państwowych, pozostające do dyspozycji Państwowej Straży Pożarnej w innych częściach kraju, nad Biebrzę. Zaangażował się też MON: w środę minister Mariusz Błaszczak też posłał śmigłowce oraz samolot Bryza na Podlasie, w gotowości mają być kolejne oddziały WOT (obecnie przy wykrywaniu ognisk ognia działa 56 terytorialsów). Ministerstwo Klimatu z kolei obiecuje uruchomić do końca tygodnia 5 mln złotych z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W pierwszej kolejności za te pieniądze zostaną sfinansowane zrzuty wody na terenach, gdzie akcja gaśnicza na ziemi jest szczególnie ryzykowna dla strażaków. Ministerstwo obiecuje również szeroko zakrojone zakupy sprzętu – tak ręcznego, jak pojazdów gaśniczych – i budowę nowych wież obserwacyjnych.

– Wygląda na to, że sytuacja przy użyciu dodatkowych sił i środków ulega poprawie – ostrożnie komentował dyrektor Parku Andrzej Grygoruk. Dyrekcja parku i przyrodnicy nie mają jednak wątpliwości: o całkowitym wygaszeniu niebezpieczeństwa, a potem o regeneracji zniszczonej przyrody będzie można mówić dopiero wtedy, gdy spadnie większy deszcz. Dziś na Podlasiu kolejny dzień z rzędu nie odnotowano odpadów, a synoptycy spodziewają się ich niedoborów jeszcze przez co najmniej sześć tygodni. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej alarmuje, że w Polsce w tym roku zbiegły się wszystkie rodzaje suszy: hydrologiczna, hydrogeologiczna, meteorologiczna i rolnicza. W ostatnim czasie palił się nie tylko Biebrzański Park Narodowy, ale też inne lasy.

Ministerstwo Środowiska przyjmuje, że pożar niemal na 100 proc. powstał wskutek zaprószenia ognia: nielegalnego wypalania traw w okolicy parku. Naukowcy są podobnego zdania. – Jest strasznie sucho, nawet w dolinie Biebrzy – a wokół ludzie wypalają trawy, jak co wiosnę i ogień przechodzi do Parku – pisze na Twitterze Michał Żmihorski, profesor ekologii, pracownik Polskiej Akademii Nauk.

– Tak wygląda bezmyślność. Tak wygląda egoizm. Tak wygląda unicestwienie jednego z najcenniejszych przyrodniczo obszarów w Europie albo i na ziemi. Z każdym hektarem ginęły nowo narodzone łosie, sarny, jelenie i dziki. Tak ginęły jaja, pisklęta. Tak ginęły zwierzęta w obronie gniazd i młodych – napisała na Facebooku przewodniczka po Biebrzańskim Parku Narodowym Agnieszka Zach.

Exit mobile version