Policjanci powinni podczas interwencji nosić imienniki, a specjalne Biuro Monitorowania Policji – sprawdzać, czy funkcjonariusze w kontakcie z obywatelami nie przekroczyli uprawnień. Tak posłanka Lewicy Magdalena Biejat chciałaby przynajmniej częściowo naprawiać polską policję, która ostatnio „zasłynęła” swoimi interwencjami podczas demonstracji kobiet.
Jedna z tych interwencji została wymierzona bezpośrednio w posłankę Biejat – 18 listopada parlamentarzystka została spryskana gazem łzawiącym. Miała w ręku poselską legitymację, zmierzała w stronę policyjnego kordonu, by prosić o powstrzymanie grupy policjantów w cywilu, którzy użyli pałek teleskopowych wobec nieuzbrojonych uczestniczek protestu kobiet. Kilka dni później w podobnych okolicznościach, też z legitymacją w ręku, gazem została potraktowana posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka. Przypadki faktycznego naruszania immunitetu parlamentarzystek stały się szczególnie głośne w mediach, ale przecież nie tylko polityczki były narażone na agresywne interwencje – podczas protestów kobiet w kotłach zamykano wszystkie protestujące jak leci, 28 listopada policja ścigała osoby próbujące wydostać się z kotła, wkraczając na teren Politechniki Warszawskiej. A wcześniej były niezliczone przypadki poturbowania aktywistów (np. lokatorskich czy LGBT), niereagowanie na nienawistne hasła i symbole na demonstracjach nacjonalistów czy brutalne zatrzymania, które w skrajnych przypadkach mogły się skończyć nawet śmiercią człowieka (historia Igora Stachowiaka).
Aby policjanci nie mogli czuć się bezkarni, posłanka Biejat chce wprowadzić obowiązek noszenia imienników podczas całej służby, także przy ochronie demonstracji. Fakt, że nazwisko policjanta czy policjantki byłoby wyraźnie widoczne i łatwe do zapisania, miałby dodać mundurowym więcej odpowiedzialności i poczucia, że ich działania muszą się mieścić w pewnych ramach.
– Polska jest także państwem tych, którzy dziś protestują i którzy mają prawo go bronić bez poczucia, że zaraz może ich zaatakować nieumundurowany policjant, którego nie da się w tłumie odróżnić od zwykłego chuligana. Bez strachu, że policjant może w każdej chwili użyć wobec nich środków przymusu bezpośredniego i za to nie odpowie, bo nie nosi imiennika – napisała Biejat na Facebooku. Działaczka Lewicy Razem wyraziła również nadzieję, że policjant, który musi upubliczniać swoje imię i nazwisko, zastanowi się, zanim wykona rozkaz zwyczajnie sprzeczny z prawem.
Projekt ustawy nakazującej noszenie imienników został już wniesiony do Sejmu przez klub Lewicy.
Gdyby zaś do naruszeń jednak doszło, obywatele mieliby zyskać oparcie w postaci Biura Monitorowania Policji. – Nie możemy oczekiwać, że jakakolwiek instytucja będzie skutecznie kontrolować sama siebie. Dotyczy to także policji – uzasadnia potrzebę jego utworzenia Magdalena Biejat. Posłanka wyraziła na Facebooku nadzieję, że wdrożenie takich zmian wyjdzie na dobre także policji, która zyska szansę odzyskania zaufania w oczach obywateli. Po działaniach uderzających w parlamentarzystki, dziennikarzy czy pokojowo nastawione demonstrantki to zaufanie spadało.