Oto dowiadujemy się, że nasza dzielna policja wtargnęła o świcie do domu pewnej pani, by prokuratura mogła ją oskarżyć o bluźnierstwo z art. 196 k.k., a sąd wsadzić do więzienia nawet na dwa lata. Jako stosunkowo świeży sojusznik Stanów Zjednoczonych staramy się pewnie naśladować ich starszych sojuszników, jak Arabia Saudyjska z jej policją religijną. Powiedzmy, że to nie problem: nie musimy ostatecznie być mentalnie „europejscy”.

Jan Paweł II, 1997. fides

W Europie bluźnierstwo uchodzi z dwóch głównych przyczyn: chrześcijanie, nie tylko protestanci, ale też katolicy, mają tam zwyczaj czytać Ewangelie, które ideę bluźnierstwa odrzucają bądź pokazują w złym świetle. Poza tym panuje tam szeroko rozpowszechnione przekonanie, że różne trawestacje symboli religijnych dowodzą żywotności i siły tychże symboli, umacniają je wręcz w życiu społecznym, zaprzeczają ich martwocie, pożądanej być może przez wrogów religii. A przecież religie należy co najmniej tolerować, w imię pokoju społecznego i poszanowania ludzkiej duchowości.

Według takiego spojrzenia, obrazek Matki Boskiej z tęczowym nimbem mógłby urazić niektórych spośród społeczności homoseksualnej lub niektórych wyznawców chrześcijaństwa, lecz w gruncie rzeczy obie społeczności zyskują. To, że wolność wypowiedzi uważa się tam za rzecz zyskowną społecznie, wiedzą zresztą chyba wszyscy.

Hans Memling, „Sąd Ostateczny”, facebook

Pamiętajmy zresztą, że tęcza stała się w Polsce wyklęta dopiero na początku tego wieku. Ach, jaki był alarm w telewizji publicznej, kiedy ktoś tupnął nogą i graficy komputerowi musieli w te pędy wyrzucać tęczę z zajawek prognozy pogody i jakiegoś programu rolniczego! Inne telewizje poszły wtedy śladem publicznej. Pamiętam, jak ktoś mi z powagą tłumaczył, że to wszystko spisek wysoko postawionych gejów w rządzie, którzy chcą tym sposobem przyznać społeczności LGBT ekskluzywność na tęczę, „zabrać ją” wszystkim innym. Najzabawniejsze, że w zasadzie tak się jakoś stało, choć zaledwie kilka lat wcześniej nasza telewizja transmitowała pielgrzymkę papieża Jana Pawła II do Francji, gdzie przyszły święty chodził w szacie w różnokolorowe krzyżyki, a reszta duchownych prezentowała olbrzymie tęcze na piersiach i do samej ziemi. Wraz z polskim wyklęciem tęczy poszły też oczywiście w kąt wieki europejskiego malarstwa i starej symboliki religijnej, gdzie tęcza tradycyjnie towarzyszyła Jezusowi.

Teraz, jeśli założyliśmy, że nasze mentalne naśladowanie pierwszego szeregu sojuszników Stanów Zjednoczonych, jak policyjna Arabia Saudyjska i Izrael z jego religijnym nacjonalizmem, nie jest problemem, bo przecież boimy się, że nas Rosja napadnie i wierzymy święcie, że USA nas obronią, to pozostaje jeszcze sam problem bluźnierstwa w chrześcijaństwie.

Jan Paweł II w Notre-Dame, fot. Patrick Gely

Gdyby oprzeć się na nauczaniu Jezusa wyłożonemu w Ewangeliach, bluźnierstwo nie podlega karze, „ani na ziemi, ani w niebie”. Już Ewangelia uchodząca za pierwszą, wg św. Tomasza tak relacjonuje słowa Jezusa: „(…) Temu, kto bluźni przeciw Ojcu będzie wybaczone i temu, kto bluźni przeciw Synowi, będzie wybaczone. Temu zaś, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie wybaczone, ani na ziemi, ani w niebie.” (T 44). Co prawda Kościół po kilkuset latach wyrzucił Ew. wg św. Tomasza z kanonu, ale zdanie Jezusa w nim pozostało, bo przytacza je św. Mateusz (Mt 12,31). Co do Ducha Świętego, Jezus wykazał się zdolnościami proroczymi i praktycznymi, bo wskazał takie tabu, którego nie sposób naruszyć: DŚ niemal wcale nie wszedł do języka powszechnego (np. w postaci przekleństw) i nie ma trawestacji jego wizerunku, gdyż on nie istnieje, poza symbolem gołębicy, tj. zupełnie pozaludzkim.

Było to oczywiście rewolucyjne, bo starotestamentowi Żydzi patrzyli na sprawę zupełnie inaczej: werset z Księgi Kapłańskiej „Kto by bluźnił imieniu Jahwe, musi ponieść śmierć; ukamienuje go cała społeczność. Zarówno przybysz, jak i tubylec muszą ponieść śmierć, jeśli będą bluźnili Imieniu” (Kpł 24, 16) uważali za przykazanie boskie. Do tego dochodzi dziwne traktowanie MB przez Jezusa.

Jan Paweł II (po prawej), 1997. flickr

Tłumacze Ewangelii do dzisiaj mają problem z jego słowami z Ew. wg św. Jana w Kanie Galilejskiej, gdzie Jezus dokonał swego pierwszego cudu. W zasadzie kłopotliwy werset powinien brzmieć : „A gdy zabrakło wina, matka Jezusa powiedziała do niego: Wina nie mają. Odpowiedział jej Jezus: Odczep się kobieto, jeszcze nie nadeszła moja godzina” (J 2, 3-4). Jezus nie zwracał się zresztą do niej inaczej niż „kobieto”, co u nas tłumaczy się „niewiasto” a niezręczny fragment – „Czego chcesz kobieto/niewiasto”, „co tobie do mnie” itp. Za każdym razem, gdy się pojawiała, Jezus ją odtrącał, robił jej publiczny obciach (patrz Mt 12, 47-50, Łk 11, 27-28), a kiedy w końcu, już wisząc na krzyżu nazwał ją „matką”, to jednak cudzą – jednego z uczniów (J 19, 26-27). Trudno powiedzieć dlaczego tak było, choć pewnych śladów dostarczają św. Marek ( 3, 21) i św. Jan (7, 5): rodzina miała go za wariata. Z pewnością nie uważał MB za świętą, choć „przekazując” ją uczniowi dał przyszłemu chrześcijaństwu okazję na wprowadzenie niezbędnego pierwiastka żeńskiego.

Tak, czy inaczej, nasza prokuratura działa otwarcie przeciw nauczaniu Jezusa, którego Żydzi oskarżyli o bluźnierstwo właśnie (Mt 26, 65; J 10, 33). Logicznie, sąd powinien skazać aresztowaną kobietę najpierw na kamieniowanie, a potem, gdyby nie wyszło, na krzyż do Arabii, gdzie się to jeszcze praktykuje. Co stoi na przeszkodzie?

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Kolego Lubat może zauważ że to co cytowales o wolności najwięcej tyczy się kościoła i jego pazernej agresywnej postawy. Na wsi i w małych miejscowościach to przedstawiciele reprezentujący twoje świętości są prawem. A te świętości pomagają im w realizacji swoich celów, wszystkie religie tak robią. Nie wszyscy się na to godzą i tacy jak ty obrońcy kleru musicie to zrozumieć.

    1. @Fago
      Nigdy nie bronię kleru, bo on ma swoje za paznokciami. Ale w całej tej hecy wcale nie o niego chodzi. Chodzi o zwykłych ludzi, których autentycznie się obraża i poniża. Tak, wiem, że z wyżyn intelektualnych „postępowców” z wielkich miast są to wstecznicy i zacofańcy. Wyznawanie religii jest jednak podstawowym prawem człowieka, zanim ten termin w ogóle wymyślono i wara od niej wszystkim, którzy nie podzielają jej wartości. Jedynym cywilizowanym sposobem „protestu” przeciw niej jest nieprzynależenie do niej. Natomiast ci, którzy aktywnie usiłują ją zwalczać, to ludzie tego samego kroju, co komsomolcy rozkułaczający chłopów w Rosji czy maoistowscy hunwejbini, „reedukujący” inteligencję w obozach pracy.

    2. Kolego Fago (-sie? a jak brzmi wołacz?), Kolega Lubat chyba w cóś wierzy, bo dźwiękuje o wierze, ale wzorem Narodu, zwanego Suwerenem nie bardzo wie w co. A gdyby więcej wiedział niż wierzył, to na pewno zacytowałby słowa słynnego Mistrza Lao Cy (niestety jest wiele transkrypcji jego imienia), który rzekł, iż każda religia jest dobra, która krzewi dobro. Czarna religia to też robi, ale tylko paszczęką, bo w czynach wręcz przeciwnie. A chamskie wciskanie się funkcjonariuszy tej religii w życie społeczne i zdrowo myślących osobników musi wywołać sprzeciw. I nic do tego nie ma Jahwe czy inni jego namiestnicy.

  2. Może zejdźmy z abstrakcyjnego poziomu cytatów biblijnych na ziemię i popatrzmy na to okiem obserwatora zewnętrznego i nie zacietrzewionego walką polityczną. Otóż są grupy ludzi, czasami bardzo wielkie, które mają swoje nienaruszalne świętości. I gotowi są nawet umrzeć za nie. My nie musimy ich podzielać, ale celowe oblewanie ich goownem jest wysoce nieprzyzwoite i świadczy o podłości tych, którzy celowo te świętości naruszają i to w taki sposób, by jak najboleśniej zranić „wroga”. A potem jeszcze drzeć japę, jacy to oni zacofani, nietolerancyjni i w ogóle niedzisiejsi.
    Dla mnie nie ma znaczenia, czy znieważa się świętości chrześcijan, muzułmanów czy żydów. Każdy, kto to robi, jest człowiekiem podłym i agresywnym.

    1. Może zejdźmy z abstrakcyjnego poziomu cytatów biblijnych na ziemię i popatrzmy na to okiem obserwatora zewnętrznego i nie zacietrzewionego walką polityczną. Jeśli więc celowe oblewanie pewnych grup goownem jest wysoce nieprzyzwoite i świadczy o podłości tych, którzy celowo te świętości naruszają i to w taki sposób, by jak najboleśniej zranić „wroga”, to może zanim zaczniemy pluć na innych zacznijmy najsamprzód wymagać od siebie? Ani czarni ani sponsorowana przez nich kacza banda tego nie robi (wymagania od siebie), więc skoro bóg Kubie, to i Kuba bogu.
      I główne pytanie: czy tęczowy obrazek Maryśki obraża uczucia religijne? NIE! Bo uczucia religijne są niemierzalne, więc nie istnieją jako pojęcia rzeczywiste.

    2. @Nikt
      Nawet w tej dyskusji nie potrafisz się pozbyć agresji, używając imienia „Maryśka” wobec osoby otoczonej przez innych kultem. Wiem, że nie podzielasz tego kultu, ale nikt i nic nie daje ci prawa pluć na wartości innych ludzi. Nie chodzi także o jakieś abstrakcyjne i bezosobowe „uczucia religijne”, lecz o uczucia konkretnych ludzi. Jeżeli kochasz swoją matkę, żonę czy córkę to bardzo zaboli cię, jeśli ktoś będzie je nazywać koorvą, szmatą, zdzirą itp. tylko dlatego, że ten ktoś ma poczucie wolnosci słowa. Jest takie angielskie powiedzenie, że twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się naruszanie mojej.

    3. Kolego Lubacie, Ty też, jak i Maryśka czy Jeszuik nie szczałeś w pieluchy i nie robiłeś w nie nic grubszego, bo widocznie też świętym jesteś. Ale nawet gdy Maryśka wyrosła na całkiem sporą Marię, to dla jej Macierzy i jej Oćca była tą samą Maryśką, nawet wtedy, gdy miała swojego Jeszuika (z powietrza wziętego czy bocianem przyniesionego? bo z partenogenezy musiałby być Jeszujką). I w przeciwieństwie do Cię zdrobniałe imiona tych osób i dla mnie i dla ich rodziców (i dziadków) są miłe i pieszczotliwe. A jeśli Ty, O Wielce Szkachetny Lubacie do swych dzieci (o ile masz) czy Żony (to samo) zwracasz się pieszczotliwie myśląc o nich w kategoriach przez Cię zapodanych (cytując: koorva, szmata, zdzira) to tylko pogratulować Ci należy tej miłości rodzinnej.
      I nic do tego nie ma jakakolwiek religijność (która, jak udowodniliśmy wprzódy, nie istnieje jako zjawisko fizyczne z przyczyny jej niemierzalności)! Amin!

  3. I tak to policja ukrzyżowała autorkę artystycznego zdarzenia.
    Ale katotaliban ma się we Wolsce dobrze?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…