Sejm pracuje nad rządowym projektem, który ma skupiać w jednym ręku fundusze rozdzielane pomiędzy organizacje pozarządowe. Biuro RPO w piątek wydało opinię o projekcie, dziś na łamach „Dziennika Polska” potwierdza, że jest to zamach na wolność zrzeszania się i wywieranie presji na NGO-sy.
Projekt ten PiS zapowiadało już dawno. – Rząd jest ciągle oskarżany o to, że nie budujemy społeczeństwa obywatelskiego, choć na ten cel przeznaczane są miliardy złotych. Tyle że często okazuje się, iż są to fundacje podporządkowane politykom poprzedniego układu – mówiła Beata Szydło w zeszłym roku.
Teraz projekt wyskoczył jak królik z kapelusza. Trafił do Sejmu w zeszłym tygodniu, wciąż ważą się jego losy, choć opozycja chciała jego odrzucenia w pierwszym czytaniu. PiS chce powołać nową instytucję, która będzie kontrolowała rozdzielanie pieniędzy pomiędzy organizacje pozarządowe. DO tej pory rozdzielały je ministerstwa w otwartych konkursach i wystarczyło, by czuwała nad nimi jednak komórka – Departament Pożytku Publicznego w MRPiPS. Teraz jego zadania miałby przejąć Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu prawdopodobnie zostanie rozstrzygnięty jego los, a III sektor będzie podporządkowany rządowi.
Adam Bodnar zaopiniował projekt negatywnie. Dziś wyraz swojego rozgoryczenia dał również w felietonie dla „Dziennika Polska” – obawia się braku transparentności i obiektywizmu w przeprowadzaniu konkursów oraz nacisków na NGO-sy, aby realizowały tylo te „wartości”, które wspiera prawicowy rząd. Bodnar podkreślił też, że organizacje pozarządowe nie prosiły o te zmiany.
„Procedury przekazywania środków publicznych powinny być jasne, transparentne i możliwie ściśle doprecyzowane. Wynika to z zarówno gwarancji wynikających z Konstytucji RP jak i ze standardów międzynarodowych” – pisze Adam Bodnar w swojej opinii. – „Równocześnie z Narodowym Instytutem ma powstać Komitet do spraw Pożytku Publicznego, który będzie organem administracji rządowej, a jego przewodniczący, który będzie nadzorował Instytut, będzie członkiem rządu. W samym zaś Narodowym Instytucie decydujący głos będzie miał jego dyrektor – a nie rada, organ w zasadzie doradczy (zasiądzie w niej jeden przedstawiciel prezydenta, czterech przedstawicieli rządu, jeden przedstawiciel władz samorządowych i pięciu reprezentantów organizacji pozarządowych, których powoła jednak przewodniczący Komitetu, a więc członek rządu).Takie rozwiązanie idzie całkowicie wbrew standardom sformułowanym w „Wytycznych dotyczących wolności zrzeszania się” (Guideliness on Freedom of Association, Warszawa 2015 ) Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE oraz Komisję Wenecką Rady Europy, która podkreśla m.in. konieczność działania instytucji w sposób wolny od politycznego wpływu”.