W tasiemcowym brytyjskim serialu o brexicie, do którego od lat nie może dojść, może nastąpić kolejny zwrot akcji: 12 grudnia odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne, po których zarówno brexit, jak orientacje polityczne Wielkiej Brytanii mogą całkiem się zmienić. Lewicowa Partia Pracy Jeremy’ego Corbyna przystąpiła dziś do ataku na rządzących konserwatystów i ich premiera Borisa Johnsona.
Konserwatyści (torysi) mają dziś jeszcze dość wygodną przewagę, jeśli chodzi o sondażowe intencje wyborcze, ale ostatnie wewnętrzne podziały związane z nieśmiertelnym brexitem mogą ich drogo kosztować i faworyzować Labour (Partię Pracy).
Na dzisiejszym mityngu wyborczym w Harlow, na północno-wschodnich przedmieściach Londynu, Jeremy Corbyn ostrzegał rodaków: „Boris Johnson i torysi chcą przejąć brexit, by narzucić thatcheryzm na sterydach!” – co było aluzją do ultraliberalnej polityki byłej prawicowej premier Margaret Thatcher z lat 80. ub. wieku, która skończyła się biedą milionów ludzi. „Głosować na torysów to sprzedać nasz NHS [publiczny system ochrony zdrowia] Trumpowi” – grzmiał Corbyn.
Szef Labour oskarżył rząd Johnsona o zamiar sprzedaży części NHS amerykańskim koncernom farmaceutycznym, w ramach przyszłej umowy o wolnym handlu z USA, który ma zastąpić wycofanie się z Unii Europejskiej (UE). „Oni chcą zniszczyć nie tylko reguły ochrony zdrowia, chcą modelu gospodarczego jeszcze bardziej liberalnego niż w Stanach Zjednoczonych!” – przestrzegał Corbyn.
Johnson przesłał dziś Corbynowi list otwarty, w którym domaga się od niego wyraźnego stanowiska w sprawie opuszczenia UE, dość ambiwalentnego: „Wyborcy zasługują na precyzyjny obraz każdego potencjalnego premiera, jeśli chodzi o brexit” – argumentował. Corbyn odpowiedział na mityngu pytaniem – „Ludzie oskarżają mnie czasem o zwracanie się do obu obozów w debacie o brexicie. (…) I wiece co? Mają rację. Dlaczego miałbym mówić tylko do połowy kraju?”