Site icon Portal informacyjny STRAJK

Boże coś demokrację

Zdjęcie Bojana Stanisławskiego

Prawo i Sprawiedliwość to zjawisko godne czasów i stanu świadomości dzisiejszego narodu polskiego. Poznawcza katastrofa, polityczny infantylizm i faktyczny brak kompetencji socjalnych. Ot i mamy dzięki temu to, co mamy, tj. nawałę upiornego ciemnogrodu. Którą przeżyjemy, choć miło nie będzie.

W odróżnieniu od tzw. Państwa Islamskiego, nasi rodzimi fanatycy nie muszą się nigdzie wysadzać, bo mają swój rząd; nikt też nie przymierza się do ich bombardowania. Nikogo bowiem, poza Bugiem, Odrą i Tatrami Polska nie interesuje na tyle, by tu w ogóle zaglądać, nie mówiąc już o wrogim przejmowaniu. Mimo to wrzaski i lamenty za utraconą demokracją słychać w całej Warszawie. Sa tak głośne, jakby właśnie chowano egipskiego faraona, a do ceremonii zatrudniono milion profesjonalnych płaczek. Specjalizują się w tym zwłaszcza stronnicy „Gazety Wyborczej” i TVN.

PSL już zapowiedziało, że poskarży się na PiS w Parlamencie Europejskim. To zabawne. Być może europoseł Korwin-Mikke mógłby jakoś pomóc ludowcom? Znany jest już dobrze całemu PE. Jeśli użyje swojego autorytetu, to bankowo mamy sprawę załatwioną, nieprawdaż? Ale co jeszcze zabawniejsze, również część parlamentarzystów kojarzonych z szampanem i ośmiorniczkami z wiadomej restauracji, postanowiła dać popis na poziomie weekendowego kabaretonu – powołano oto Komitet Obrony Demokracji!

W tym miejscu wypada mi szczerze podziękować platformianemu skrzydłu polskich burżua, gdyż udało im się wywołać na mojej twarzy autentyczną radość. Ta „oddolna inicjatywa społeczna rozpoczęta na Facebooku” natychmiast, podobnie jak Partia Razem, uzyskała błogosławieństwo ośrodka z ul. Czerskiej w Warszawie, a także uznanych redaktorów, takich jak Szostkiewicz czy Paradowska, oraz całej struchlałej ze strachu śmietanki towarzyskiej, której wygodne fotele właśnie zajmują Skwiecińscy, Ziemikiewicze i Rachonie.

Nie będę pytał, gdzie byli ci ludzie pełni troski o demokrację, gdy PO robiła naloty na internautów obrażających Komorowskiego; gdy zmieniano ustawę o zgromadzeniach publicznych; gdy stołeczna policja zatrzymywała pewnego warszawskiego anarchistę za jego sny o Hannie Gronkiewicz-Waltz, które opisał na Facebooku; gdy w Małopolsce prokuratura wnioskowała o aresztowania internautów nazywających polską soldateskę w Afganistanie „okupantami”, itd. Nie będę pytał, bo jestem zbyt wrażliwym (zniewieściałym, rozdżęderowanym) mężczyzną i taka doza zażenowania przyprawić mnie może o mdłości, biegunkę i migotanie przedsionków.

Wygrana PiS-u ma jeden pozytywny aspekt: czyni całemu rozpolitykowanemu, dziennikarskiemu kółku wzajemnej adoracji Weltschmertz, którego symptomy przychodzi mi obserwować z rosnącym zadowoleniem. Dalej panowie, udanej żeglugi przez szambo! Kupiłem piwo i wegańskie zakąski. Rozsiadam się teraz wygodnie w fotelu. Nie zawiedźcie mnie.

Exit mobile version