W Zjednoczonym Królestwie przeprowadzono kolejny sondaż dotyczący ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Tym razem przeważyli zwolennicy pozostania w Unii Europejskiej.
Sondażowe hece odbywają się na wyspach niemal co tydzień i powodują coraz więcej histerii. Powodem jest zapowiedziane przez prawicowego premiera tego kraju, Davida Camerona, referendum dotyczące ewentualnej brytyjskiej secesji z Unii Europejskiej. Po zawarciu na niedawnym szczycie w Brukseli porozumienia na temat zmiany zasad członkostwa w UE Cameron oficjalnie ogłosił datę referendum. Powtórzył także swoją mantrę, iż Wielka Brytania „będzie silniejsza, bezpieczniejsza i dostatniejsza w zreformowanej Unii Europejskiej”.
Najnowsze dane pochodzą 16 marca, gdy sondaż przeprowadziła firma ICM na próbie 2031 obywateli. 41 proc. Brytyjczyków jest za wyjściem swojego kraju z Unii Europejskiej, natomiast 43 proc. sprzeciwia się Brexitowi. Badanie przeprowadzone przez tę samą firmę w lutym br. ujawniło zbliżone do marcowych wyniki procentowe (42 i 41 proc.), jednak z przewagą dla zwolenników wyjścia ze Wspólnoty. Według niektórych komentatorów oznaczać to może, iż ludzie traktowali dotychczas ideę wyjścia z UE jako wyraz politycznej demagogii i strategiczne stanowisko mające lepiej chronić ich interesy w Unii. Tymczasem w obliczu zbliżającego się referendum zaczynają rewidować swoje poglądy, gdyż obawiają się skutków swoich decyzji, które mogłyby rzeczywiście skutkować secesją z Unii Europejskiej. Symptomem tego jest, według analityków cytowanych przez brytyjskie media, również dość drastyczny wzrost odsetka osób niezdecydowanych z kilku (ok. czterech) do kilkunastu proc.