Site icon Portal informacyjny STRAJK

Brudziński nie mówił prawdy. Marsz nacjonalistów rozwiązany za symbolikę faszystowską i antykomunistyczną

facebook.com/osrodek.monitorowania

Nie koszulka z sierpem i młotem, a falanga, mieczyk Chrobrego i kojarzące się z III Rzeszą ustawienie przodu marszu były czynnikami, które skłoniły warszawski ratusz do rozwiązania wczorajszego marszu skrajnej prawicy. To oficjalny komunikat władz stolicy. Oznacza to jedno – minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński wprowadził w błąd opinię publiczną podając informację, że przyczyną decyzji była symbolika komunistyczna.

„Potwierdzam,że powodem rozwiązania przez Marszu była koszulka jednego z uczestników z sierpem i młotem.Takie uzasadnienie otrzymała @PolskaPolicja od przedstawiciela ratusza” – napisał Joachim Brudziński na Twitterze dokładnie 0 18:14, a więc godzinę po rozwiązaniu marszu. Taka wersja została błyskawicznie podchwycona przez media. W niektórych komunikatach wyrażano jedynie przypuszczenie, że być może chodziło o t-shirt z przekreślonym symbolem sojuszu robotniczo-chłopskiego.

Na dzisiejszej konferencji prasowej władz miasta dowiedzieliśmy się, jak było naprawdę. – Były elementy czy zachowania, które są zakazane w prawie. Poprosiliśmy o usunięcie osób, które je mają i zachowań niezgodnych z prawem, ale organizator tego nie zrobił –  powiedziała Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa tłumacząc decyzję o rozwiązaniu marszu ONR.  – Na początku pochodu znajdowały się osoby, w tym także jego przewodniczący, ubrane na czarno ze znakami falangi na ramieniu. Opaski miały kształt, sposób noszenia i symbolikę bezpośrednio nawiązującą, w naszej ocenie, do sposobu używania tożsamych elementów ubioru przez członków nazistowskiej organizacji NSDAP, jak i Ochotniczej Milicji Bezpieczeństwa Narodowego, tak zwanych czarnych koszul – włoskiej organizacji faszystowskiej – dodała urzędniczka.

Co ważne, szefowa Biura Bezpieczeństwa wśród symboli i haseł, które skłoniły ratusz do delegalizacji zgromadzenia wymieniła też emblematy i zawołania antykomunistyczne. – W zgromadzeniu były także osoby, które miały koszulki z takimi emblematami, jak krzyż celtycki i jak hasło nawołujące do nienawiści: 'Raz sierpem raz młotem czerwona hołotę (…) Uczestnicy także skandowali hasła szerzące nienawiść, na przykład „śmierć wrogom ojczyzny”, więc trudno powiedzieć, że nie naruszone zostały przepisy prawa karnego – zadeklarowała Gawor.

Marsz ekstremistów został rozwiązany zaraz po starcie – pod Rotundą. Uczestnicy zostali zmuszeni do przemieszczenia się chodnikami na Plac Zamkowy, gdzie mieli zarejestrowane kolejne zgromadzenie. Podczas przemarszu aktywiści skrajnej prawicy zaatakowali grupę przeciwników nacjonalizmu, która ustawiła się na Nowym Świecie. Napadnięty został m.in. prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych Konrad Dulkowski.  „Sprawcy przechodząc większą grupą znieważali ludzi siedzących na ławkach i przypadkowych przechodniów. Gdy zauważyli Konrada, podeszli do niego i zaatakowali uderzając. Po napadzie zaczęli uciekać” – czytamy na stronie ośrodka. 

Na Placu Zamkowym odbyła się dalsza część demonstracji, podczas której zaplanowano przemówienia. Wystąpienie Roberta Winnickiego, posła na Sejm potwierdziło słuszność wcześniejszej decyzji ratusza. Winnicki przekonywał, że powstańcy walczyli o to, by w Polsce nie było obcych i „mówiło się po polsku”. Dodał również, że zagrażają nam „dziesiątki tysięcy muzułmanów” oraz „dziesiątki tysięcy Azjatów i Hindusów”. – Nie chcemy setek tysięcy i milionów Ukraińców. Mamy prawo, żeby kontrolować migrację – mówił sejmowy patron skrajnej prawicy. Władze Warszawy tego zgromadzenia już jednak nie zdelegalizowały.

Joachim Brudziński nie sprostował fake newsa, którego wcześniej opublikował.

 

 

Exit mobile version