Zgodnie z harmonogramem Wielka Brytania opuści UE 29 marca 2019 roku. Obywatele jednak się na to nie godzą – domagają się kolejnego referendum odnośnie warunków, na jakich miałby odbywać się rozwód z Brukselą. Wielu z nich zmieniło zdanie, choć jeszcze rok, dwa lata temu, byli za wyjściem. Wczoraj, 20 października, na ulice Londynu wyszło 700 tys. osób niezadowolonych z działań rządu w tym zakresie.
Organizatorami wczorajszej demonstracji byli twórcy kampanii People’s Vote. Domagają się oni referendum w sprawie akceptacji bądź sprzeciwu wobec warunków, jakie wynegocjowała z UE Theresa May. Według nich proces opuszczania wspólnoty europejskiej przebiega w atmosferze całkowitego bałaganu i lekceważenia społecznych obaw. Jednak premier wyraźnie powiedziała, że takiego referendum nie zorganizuje, ponieważ decyzja „zapadła już w parlamencie”.
W marszu na Parliament Square z unijnymi flagami w dłoniach wzięli udział parlamentarzyści różnych opcji politycznych, a także władze miasta.
– Wielu młodych ludzi, którzy przyszli dziś na marsz, nie zostało wysłuchanych dwa lata temu. Wielu złożono obietnice, których nie dotrzymano. Dziś wiemy, jakie są rezultaty negocjacji – powiedział mediom obecny na manifestacji burmistrz Londynu Sadiq Khan.
INCREDIBLE shots of the packed streets of London, full of campaigners demanding a #PeoplesVote at the #PeoplesVoteMarch. Please RT: pic.twitter.com/XlV0NoDwWh
— People’s Vote UK (@peoplesvote_uk) 20 października 2018
Według BBC demonstrantów było około 670 tysięcy. Londyńska policja podaje, że nie jest w stanie oszacować rozmiarów marszu.
Tymczasem kontrwydarzenie dla zwolenników Brexitu zorganizował Nigel Farage, były lider Partii Niepodległości Wielkiej Brytanii, wraz z autorami kampanii Leave Means Leave. Wiec zwolenników wyjścia z UE odbył się w Harrogate Convention Centre. Farage usiłuje przekonać, że nadal większość obywateli opowiada się za opuszczeniem Unii. W 2016 roku głosy rozłożyły się 51 do 48.