Antoni Macierewicz zapowiada, że Polska będzie mocarstwem militarnym. Takim na skalę Stanów Zjednoczonych i Rosji. W żaden inny sposób nie da się bowiem zrozumieć jego zapowiedzi, że „Polska musi mieć armię, która będzie w przyszłości zdolna sama obronić ojczyznę”.
– Jeżeli mamy zagwarantować bezpieczeństwo narodu, wyciągnąć wnioski z przeszłości i sprawić, by nigdy więcej żaden wróg nam nie zagroził; by ta nawała, która coraz bardziej i w coraz większym stopniu nasila się od Wschodu, została skutecznie zatrzymana na wschodniej granicy NATO, to niezbędna jest nam jedność narodowa i siła, która wyrasta ze wspólnego myślenia i działania całego narodu polskiego – mówił dziś w czasie uroczystości upamiętniających jeden z epizodów kampanii wrześniowej, czyli obrony Gór Borowskich minister obrony narodowej.
– Siła gospodarki, ale przede wszystkim siła wojska, siła polskiej armii, zdolność do obrony niepodległości państwa polskiego – dziś możemy powiedzieć, że żyjemy w takim szczęśliwym czasie, że te warunki rzeczywiście są spełniane – uważa Macierewicz, a ci, którzy choć trochę znają historię, przypominają sobie jak to kilkadziesiąt lat temu jego niegdysiejsi odpowiednicy mówili, że Polska jest „silna, zwarta i gotowa” oraz, że „nie oddamy nawet guzika”.
Macierewicz opowiadał też bajki na temat stworzonych przez siebie jednostek Wojsk Obrony Terytorialnej, które według ekspertów od wojskowości nie maja żadnego znaczenia militarnego.
– Słyszymy głosy, że nie są potrzebne wojska obrony terytorialnej, chociaż to one spajają armię polską z narodem. To one sprawiają, że wszędzie tam, gdzie są polscy żołnierze, naród może czuć się bezpieczny i silny – wyjaśnił i dodał, że napotyka na działania, które „próbują uniemożliwić odbudowę silnej armii”.
Macierewicz nie wyjaśnił jednak, gdzie były jego „spojone z z narodem” formacje, gdy trzeba było usuwać skutki nawałnicy na Pomorzu.
– Polska musi mieć armię, która będzie w przyszłości zdolna sama obronić ojczyznę. To jest warunek wpisany w Konstytucję RP – rzekł minister.
I nie wiadomo, czy miał na myśli wprowadzenie w Polsce – niczym w Izraelu – obowiązkowej służby wojskowej dla mężczyzn i kobiet, aby uzyskać liczebność wojska taką jak w Rosji, czyli 800 tysięcy.
A może myślał o przerobieniu Polski w Koreę Północną, gdzie niemal całe PKB jest przeznaczane na zbrojenia? Ale nawet wtedy nasz kraj nie mógłby osiągnąć poziom wydatków na armię, która spowoduje, że staniemy się mocarstwem. A stalibyśmy się, gdy dogonimy Stany Zjednoczone, wydające na ten cel co roku ok. 611 miliardów dolarów. Niestety na razie cały polski produkt krajowy brutto to ledwie 470 miliardów dolarów amerykańskich.
No i oczywiście musimy mieć coś, o czym Macierewicz też nie wspomniał – własną broń atomową. I to taką, do której kody odpalenia będą oczywiście w teczce Macierewicza, a nie prezydenta Dudy.