W piątek wczesnym rankiem policja rozbiła miasteczka namiotowe, które kilka dni wcześniej ustawili w trzech punktach w centrum Sofii uczestnicy protestów przeciwko rządowi Bojko Borisowa. Również w innych miastach kraju policja usuwała blokady dróg ustawione przez demonstrantów.
Dziś, tj. 7 sierpnia, minie 30 dni, odkąd Bułgarzy protestują przeciwko nadużyciom, korupcji i arogancji rządu Borisowa i centroprawicowej partii GERB. Domagają się dymisji rządu, rozpisania przedterminowych wyborów, uchwalenia nowej konstytucji, a także stanowczej walki z korupcją w wymiarze sprawiedliwości, wśród prokuratorów i sędziów. Codziennie odbywają się zgromadzenia pod sąsiadującymi budynkami rządu, parlamentu i kancelarii prezydenta, w szczytowym momencie w ubiegłym tygodniu na demonstracjach w całej stolicy – według organizatorów – zebrało się 100 tys. obywatelek i obywateli. Najbardziej zdeterminowani, młodzi, nastawieni liberalnie i proeuropejsko aktywiści od kilku dni protestowali przez 24 godziny na dobę w trzech miasteczkach namiotowych: przed uniwersytetem w Sofii, w pobliżu budynków rządowych i na Moście Orłów.
7 sierpnia nad ranem zamaskowani funkcjonariusze rozbili trzy obozowiska i przewieźli na komisariaty kilkanaście osób, w tym jednego z przywódców zgromadzeń – politologa Armana Babikiana. Wszyscy zostali zwolnieni po kilku godzinach, wcześniej jednak usłyszeli zarzuty blokowania ruchu drogowego. Na policyjnym parkingu pozostał natomiast używany przez protestujących bus z transparentem „System nas zabija”. Już po zwolnieniu protestujący zapowiedzieli, że ponownie zainstalują swoje namioty – policja odpowiedziała, że blokowanie skrzyżowań kluczowych dla ruchu drogowego i tak było tolerowane bardzo długo, a teraz – koniec z tym.
Dzień wcześniej policja nie interweniowała, gdy po raz 29. demonstranci zebrali się przed budynkami rządowymi. Zgromadzenie miało dość stały przebieg: przypomniano o samowoli oligarchów powiązanych z GERB, werbalnie rozliczano Borisowa z niespełnionych obietnic, przypomniano afery i kryminalne powiązania rządzących, wezwano premiera, by odszedł. Ten jednak nigdzie się nie wybiera – w ostatnich dniach GERB znowu przeprowadził naradę w partyjnym gronie i uznał, że rząd pracuje dobrze. Podczas protestu w czwartek wieczorem wybrzmiał również postulat stworzenia nowej partii zrzeszającej „uczciwych ludzi”, od liberalnej prawicy po lewicę. W niebo wypuszczono siedem białych gołębi symbolizujących porozumienie między siedmioma organizacjami, które najaktywniej włączają się w organizację zgromadzeń. Później część demonstrantów udała się pod siedzibę Zjednoczonego Frontu Ocalenia Bułgarii, skrajnie prawicowej partii będącej w bułgarskim parlamencie słabszym koalicyjnym partnerem GERB. Budynek przy ul. Rakowskiego został obrzucony jajkami i pomidorami.
W piątek we wczesnych godzinach rannych policja interweniowała również na mniejszych zgromadzeniach protestacyjnych, jakie wyrosły w miastach w całej Bułgarii. W Starej Zagorze, gdzie demonstranci blokowali od tygodnia jedną z dróg wyjazdowych z miasta, przepuszczając jedynie pojazdy uprzywilejowane, funkcjonariusze zepchnęli namioty z trasy na łąki. W Płowdiwie, drugim co do wielkości mieście Bułgarii, obozowisko blokujące ruch na skrzyżowaniu bulwarów 8 września i cara Borysa III zostało jeszcze w czwartek siłą przeniesione na chodnik. W Warnie, widząc wzmożoną obecność policji w pobliżu miejsca protestu, demonstranci w piątek sami przenieśli swoje miasteczko namiotowe, które od poniedziałku 3 sierpnia utrudniało ruch w pobliżu siedziby władz miejskich. Na transparentach protestujących wciąż widnieją pełne nadziei hasła, iż „Mafia upadnie”, jednak Borisow najwyraźniej zamierza przetrwać kryzys. Ma nadzieję, że demonstracje nie będą się już powiększać, a zapał młodych i wykształconych ludzi, którzy stanowią w nich największą siłę, w końcu się wyczerpie.