Jarosław Kaczyński, prezentujący na co dzień oblicze Matki Teresy zatroskanej o dobrobyt maluczkich, ma łeb do interesów, porównywalny już nie z Ryszardem Petru, nie z Leszkiem Balcerowiczem, nawet nie z Janem Kulczykiem, ale co najmniej z Billem Gatesem. PiS niczym rzutki żydowski młodzieniec z mało wyrafinowanych dowcipów, handluje wszystkim, czym tylko się da i to na wszystkich możliwych frontach: od wielodzietnych kupił poparcie zasiłkiem na dzieci – co mimo ewidentnych słabości tego dealu (dzieli dzieci na lepsze i gorsze – te, którym „przysługuje” i te, którym się „nie należy”, uznając jedynaków za przejaw egoizmu rodziców, co nie chcą rodzić ku chwale; zamyka też kobiety w domach, oferując łapówkę za wejście w jedynie słuszny rodzinny schemat) – uznać można za transakcję udaną. Emerytów kupił obietnicą darmowych leków. Nacjonalistów – odmową przyjęcia uchodźców i lekceważeniem Unii. Jednak największy partner biznesowy partii rządzącej jest potężnym 2000-letnim kontrahentem, który napędza rynek prawicy od zawsze.
Handel polityczny, z którym początkowo PiS skrzętnie ukrywał się pod stołem, odbywa się dziś w otwarcie ustawionym przetargu: poparcie katolickich wiernych w zamian za granty dla szkoły Rydzyka, za zaostrzenie prawa aborcyjnego, za dołożenie się do ŚDM, za ustawę o obrocie ziemią, na której wzbogacą się księża. „Kościoły i związki wyznaniowe od zawsze były w Polsce posiadaczami ziemi” – mówi na to niezawodny Tomasz Terlikowski. Na tej samej zasadzie „od zawsze” chłop przypisany był do ziemi i wykorzystywany przez feudała, „od zawsze” Ziemia uznawana była za płaską, w czarnych kotach mieszkał diabeł, a za mąż nie wychodziło się z miłości, tylko za wybranka z własnej kasty, żeby kasa nadal zgadzała się bogatym.
Okres PRL był w zasadzie jedynym, kiedy tak otwarcie przełamano owo „od zawsze” w odniesieniu do kościoła – i teraz episkopat domaga się wynagradzania za to w nieskończoność. W interesach trzeba umieć twardo negocjować, a Kościół ma w zanadrzu atut nie do przecenienia: wyspecjalizował się w zawłaszczaniu pojęć, takich jak „dobro”, „życie”, „miłość”, przeciągając na swoją stronę wszystkich, którzy chcą nosić je na sztandarach. Jednocześnie całą resztę dyskwalifikuje jako moralnie podejrzaną. Watykan politykuje sprawniej niż jakikolwiek rząd na świecie. Dlatego też pod jego sukcesy lubią podpinać się politycy. PiS nie zapomniał – jak się w pierwszej chwili dawało – o Kościele. Może się jednak przeliczyć. I w wielkich korporacjach wybuchają w końcu bunty wyzyskiwanych. Tym bardziej na pochwałę zasługuje inicjatywa wychodzenia z kościołów w akcie sprzeciwu. Być może do feministek przyłączyło się wczoraj kilka kobiet regularnie uczęszczających na msze i autentycznie tym kościelnym kupczeniem z Kaczyńskim oburzonych.