Karl Kreile i Bodo Mende musieli czuć się dzisiaj jak najwięksi szczęściarze na świecie. Sześćdziesięciolatkowie stanęli razem na ślubnym kobiercu w Berlinie, zostając pierwszą jednopłciową parą, która oficjalnie powiedziała sobie „tak” w historii Republiki Federalnej. To również wielka chwila dla całego niemieckiego społeczeństwa, które do równości małżeńskiej dojrzewało dość długo. Teraz jednak poparcie dla zrównania statusu wszystkich par wyraża aż 83 proc. społeczeństwa, włącznie z konserwatywną kanclerz Merkel.
Upodmiotowienie osób LGBT jest obecnie integralną częścią programu każdego ruchu dążącego do realnej zmiany społecznej. Nie ma walki o lepszy i równy świat bez pełnej inkluzji społecznej gejów, lesbijek i osób trans. W Polsce jednak wciąż wiele środowisk i działaczy lewicy nie potrafi zrozumieć znaczenia tego komponentu. Słyszymy, że członkowie związku zawodowego pokazujący się na paradach równości z tęczową flagą odpychają i zniechęcają zwykłych ludzi do włączenia się do walki o lepszy i bardziej sprawiedliwy świat. Podobno „prosty człowiek” nigdy nie zaakceptuje obyczajowych zmian, takich jak małżeństwa jednopłciowe czy prawo osób LGBT do adopcji dzieci. Niektórzy nawet posuwają się wyklinania takich równościowych postulatów, w porywie kompletnej ignorancji opatrując je metką „liberalizm”. Tymczasem wśród tych „prostych ludzi” jest dokładnie tyle samo gejów i lesbijek, co w (pozornie) swobodnej obyczajowo klasie średniej. Ich sytuacja jest jeszcze trudniejsza, bo są poddawani kapitalistycznej opresji na dodatkowym poziomie – oprócz wyzysku w miejscach pracy, trwania w ciągłej niepewności i niedostatku, nie mogą swobodnie realizować swoich potrzeb emocjonalnych, mają problem ze znalezieniem bliskiej osoby, doświadczają stygmatyzacji, zmagają się z wpojonym przez społeczeństwo poczuciem winy.
W wyprodukowanym niedawno przez Netflix trzecim sezonie serialu „Narcos” znajdujemy postać Helmera „Pacho” Herrery – jednego z bossów kolumbijskiego kartelu narkotykowego z Cali. Brawurowo zagrany przez Alberto Ammanna gangster jest, podobnie jego pierwowzór, naturalnie funkcjonującym gejem. W jednej ze scen, przed egzekucją swojego wroga w restauracji, Pacho nakazuje barmanowi włączenie ulubionej muzyki, po czym porywa swojego ukochanego do energetyzującego tańcą – i na oczach sali pełnej gości, z ekstatycznym upojeniem akceptacji ze strony obecnych, dokonuje manifestacji bliskości. W innej scenie Pacho zwierza się swojemu kompanowi: „mój ojciec mówił, że dla takich jak ja nie ma miejsca na tym świecie. I widzisz – ja sobie to miejsce stworzyłem”.
Herrera akceptację swojej orientacji zawdzięczał jednak miliardowej fortunie zbitej na handlu narkotykami. Dlatego też każdy postępowy ruch powinien dążyć do tego, by pocałunek dwóch facetów w miejscu publicznym był możliwy nie tylko za pośrednictwem zasobności portfela, gdzieś w burżujskiej dzielnicy czy w wyznaczonej do tego enklawie. Żądajmy aby właśnie ten „prosty człowiek” mógł czuć się swobodnie jak Pacho Herrera – każdego dnia, o każdej porze i podobnie jak Karl Kreile i Bodo Mende mógł powiedzieć „tak” swojej najbliższej osobie przed państwowym urzędnikiem.