Są już produkty Red is Bad w muzealnym sklepiku, był kongres modlitewny. Dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku najwyraźniej wychodzi jednak z założenia, że ducha katolicko-narodowego w państwowej placówce trzeba jeszcze wzmocnić.
Kierownictwo Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku na ostatnim posiedzeniu Rady Muzeum w zakończonym już 2018 r. zgłosiło pomysł urządzenia na terenie placówki kaplicy rzymskokatolickiej – pisze „Gazeta Wyborcza”. Pomysł nie spotkał się z entuzjazmem. W rozmowie z „GW” dr Jacek Friedrich dyrektor Muzeum Miasta Gdyni, który należy także do Rady Muzeum II Wojny Światowej, stwierdził, że podczas dyskusji nad koncepcją zgłoszono „wiele wątpliwości”. Większość zasiadających w radzie historyków i badaczy nie była za tym, by w placówce zajmującej się upowszechnianiem wiedzy historycznej organizować miejsce jednego konkretnego kultu. Dyrekcja muzeum chciała urządzić kaplicę w ramach obchodów 80. rocznicy wybuchu wojny, która przypada za dziewięć miesięcy.
Dr hab. Piotr Majewski z UW, który niegdyś pracował przy tworzeniu głównej ekspozycji muzeum, również powiedział „GW”, że nie znajduje w muzeum miejsca dla kaplicy. – Pomysł jest wyrazem instrumentalizacji religii, podobnie jak dodanie do wystawy ojca Kolbego i ks. Frelichowskiego, bo martyrologii duchowieństwa poświęciliśmy uwagę w innej części ekspozycji – stwierdził.
Silniejsze wyeksponowanie dwóch postaci kapłanów zamordowanych przez nazistów, o którym wspomina historyk, to tylko jedna ze zmian wprowadzonych w muzeum po tym, gdy władzę w Polsce przejął katolicko-narodowy PiS. Wiodącą wystawę, która w zamyśle twórców miała przede wszystkim składać hołd cierpieniu cywilów i pokazywać, że wojna to zło, skorygowano w bardziej „patriotycznym” duchu, z mocniejszym podkreśleniem „polskiego punktu widzenia”. Przez pewien czas na wystawie jako jeden z bohaterów prezentowany był krwawy „żołnierz wyklęty” – Romuald Rajs ps. „Bury”, z którego rozkazu w regionie hajnowskim zginęła niemal setka cywilnych mieszkańców wyznania prawosławnego. Muzeum zaczęło również chwalić się współpracą z marką Red is Bad, której produkty można nabyć w sklepie na terenie placówki, podobnie jak płyty Lecha Makowieckiego, wyśpiewującego, iż Polacy przetrwali „komunistów i lewaków, genderowe dno”. Pod koniec września ubiegłego roku gościło… kongres modlitewny „Do nieba z ojcem Pio”, a dziś uczciło specjalnym wpisem na swojej stronie rocznicę śmierci Romana Dmowskiego. Jak przystało na placówkę zajmującą się historią na potrzeby władzy, działalność ideologa polskiego nacjonalizmu opisano w sposób pełen eufemizmów i przemilczeń, nie wspominając, jakie poglądy głosił bohater wpisu nt. Żydów czy mniejszości narodowych żyjących w Polsce.
A wszystko to, przypomnijmy, w placówce publicznej, zajmującej się jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polski. Jak zwykle pod rządami PiS inwestowanie w jedyną słuszną historię i propagandę wygrało z rzetelnymi badaniami i merytorycznym prezentowaniem ich efektów.