Kolejne poważne oskarżenia pod adresem największej platformy społecznościowej na świecie. Tym razem była menedżerka Facebooka, Frances Haugen, zeznając przed komisją specjalną brytyjskiego parlamentu, opowiedziała o szkodliwym działaniu algorytmów portalu. Wygląda na to, że projekt Zuckerberga, zamiast zbliżać, skłóca i napuszcza na siebie ludzi.
Dyskusja o tym, jak Facebook wspiera radykalizmy i dzieli ludzi rozgorzała we wrześniu, gdy dziennik „Wall Street Journal” opublikował serię artykułów na temat szkodliwych algorytmów portalu. Jego informatorką była Haugen, która w firmie zajmowała się m.in. walką z dezinformacją. Publikacje wywołały duże poruszenie i sprowokowały nową dyskusję na temat społecznych skutków Facebooka i Instagrama.
Dyskusja dotyczyła zarówno skutków zdrowotnych jak: depresja, problemy w kontaktach społecznych, zaburzenia pamięci i koncentracji, ale też niszczycielskiego oddziaływania na więzi społeczne. Okazało się, że mechanizmy spersonalizowanej dystrybucji treści są ustawione tak aby osoba o poglądach umiarkowanych dryfowała w kierunku ślepego dogmatyzmu, udzielała się w dyskusjach, pisała setki komentarzy, najlepiej o wysokim stopniu emocji. A wszystko po to, by użytkownicy spędzali jak najwięcej czasu na portalu, zwiększając zyski z reklam.
– Regulacje te mogą być dobre dla długoterminowego sukcesu Facebooka – zaznaczyła Haugen.
Przypomnijmy, że na początku października Haugen wystąpiła też w amerykańskim Senacie, gdzie zeznała, że spółka wraz z jej szefem Markiem Zuckerbergiem ma świadomość, że jej algorytmy promują treści zawierające nienawiść i dezinformację, co przyczyniło się m.in. do zbrodni na tle etnicznym w Birmie, czy Etiopii.
Zukcerberg określił zarzuty jako „niedorzeczne”.