25 maja Irlandia zdecyduje, czy zalegalizuje aborcję na życzenie. Do tego czasu Google wprowadził czasową blokadę reklam i spotów politycznych, zareagował również Facebook. To dlatego, że Irlandia obawia się wpływu zagranicznych podmiotów na kampanię – zarówno tę pro life, jak i tę pro choice.

fot. pexels.com

Kampania referendalna w Irlandii jest bardzo ostra. Według sondaży zdecydowana większość obywateli chce zniesienia restrykcyjnej poprawki do konstytucji zrównującej prawa płodu z prawami kobiety. Ale bastion pro life jest również bardzo silny.

– Istnieje ryzyko, że zagraniczne podmioty będą chciały wpłynąć na przebieg referendum, a nawet zachwiać jego wynikiem – powiedziała w rozmowie z „Irish Independent” Komisarz ds. Ochrony Danych Osobowych Helen Dixon.

Irlandzkie prawo zabrania finansowania komitetów wyborczych z zagranicznych źródeł, ale z drugiej strony przepisy te nie regulują kampanii prowadzonej poprzez internet. Amerykański koncern zdecydował się więc na blokadę wszystkich spotów i reklam politycznych, związanych z kampanią. Żaden podmiot nie może ich wykupić aż do 25 maja. Na podobne rozwiązanie zdecydował się również Facebook, natomiast nie jest az tak restrykcyjny. Ogłoszeń nie mogą wykupić w nim tylko podmioty spoza Irlandii.

Google tłumaczy, że nie chce blokować debaty, ale woli zachować ostrożność po skandalach wokół Cambridge Analytica czy Internet Research Agency, aktywnych podczas kampanii prezydenckiej w USA.
Aborcyjne referendum odbędzie się pierwszego dnia obowiązywania RODO (Rozszerzonej Ochrona Danych Osobowych), czyli nowej dyrektywy UE dotyczącej ochrony danych. Za jej złamanie grożą wysokie kary finansowe.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…