Do katastrofy doszło w Boże Narodzenie, zawalił się jeden z szybów. Uwięzionych zostało 29 górników; 13 z nich wciąż nie odnaleziono. Czterech mężczyzn, którzy dzisiaj opuścili kopalnię po ponad miesiącu pod ziemią, jest całych i zdrowych.
Do wypadku doszło w prowincji Shadong we wschodnich Chinach, w kopalni gipsu. Wstrząs, wywołany zawaleniem się chodnika był tak silny, że odczytały go czujniki drgań sejsmicznych. Jak dotąd potwierdzono jedną ofiarę śmiertelną. Z 29 górników 11 uratowano już następnego dnia, do pozostałych znacznie trudniej było się dostać. 8 stycznia udało się podać uwięzionym 200 metrów pod ziemią górnikom wodę, żywność i koce. Operacja była niezwykle trudna ze względu na trudne warunki geologiczne; wiercenie groziło dalszym zawaleniem się tunelu i śmiercią mężczyzn. Dzisiaj Hao Zhicheng, Li Qiusheng, Guan Qingji i Hua Mingxi – wszyscy cali i zdrowi, po spędzeniu w kopalni 36 dni, znaleźli się na powierzchni.
Jak podaje „Beijing Times” kopalnia, w której doszło do wypadku, już w październiku miała zostać zamknięta ze względu na bezpieczeństwo pracowników, jednak zysk okazał się ważniejszy. Po wypadku jej właściciel, Ma Congbo, popełnił samobójstwo, skacząc do studni; czterech pracowników magistratu, którzy zignorowali ostrzeżenia, straciło pracę.
Przemysł górniczy w Chinach generuje najwięcej ofiar śmiertelnych na świecie – głównie ze względu na fakt, że kraj ten jest też największym światowym producentem węgla. W zeszłym roku, według oficjalnych statystyk, które zdaniem ekspertów mogą być mocno niedoszacowane, w wypadkach przy pracy zginęło 931 górników.
[crp]