Nominacja prof. Zembali na ministra zdrowia nawet w oczach krytyków Platformy została oceniona jako posunięcie doskonałe wizerunkowo. Jednak świeżo upieczony minister robi wszystko, żeby ten potencjał, kolokwialnie mówiąc, spieprzyć. Można machnąć ręką na rozdmuchaną przez prawicę rzekomą aferę „taśm Zembali”, można zrozumieć, że niefortunna wypowiedź o strajkujących pielęgniarkach została przez większość mediów przedstawiona jednostronnie, zmuszając Zembalę do tłumaczenia się, że wielbłądem nie jest, a potrzebę poprawy sytuacji personelu szpitala w Wyszkowie dostrzega. To wszystko można mu darować. Nie można jednak darować wypowiedzi o Chazanie. Minister na antenie Polskiego Radia zwrócił się do dziennikarzy z prośbą, by porzucili „negatywny przekaz” i zechcieli byłego dyrektora szpitala na Madalińskiego publicznie bronić, a także nie stygmatyzować.
Otóż tutaj nie zadziała już wymówka o manipulacji mediów. Od ministra, któremu jak rozumiem przypadła w udziale rola koła ratunkowego dla rządu, oczekuję, że zamiast kryć kolegę po fachu, wreszcie głośno nazwie oprawcę oprawcą. Bezkarność Chazana i pozorne działania Platformy, polegające w głównej mierze na zostawieniu z tym gorącym kartoflem w rękach Hanny Gronkiewicz-Waltz, to również sprawa, która na wizerunku partii rządzącej odbiła się bardzo negatywnie. Ludzie oczekują zmiany prawa aborcyjnego na bardziej cywilizowane, mają dość kolejnych debat o niezbędności klauzuli sumienia, nie chcą słuchać o powrocie do pracy katolickiego kaznodziei. Żądają zdecydowanego opowiedzenia się po stronie pokrzywdzonej.
Skoro w sytuacji strajku dobro pacjenta powinno wciąż być dobrem najwyższym, skoro w tym kontekście „chory jest świętością”, to dlaczego ta piękna maksyma (serio, powinien ją wyznawać każdy minister zdrowia!) nie znajduje już zastosowania w niewygodnej dla resortu sprawie Chazana? Dlaczego dziennikarze mają „pokazywać rzeczy dobre”, a strategicznie przemilczeć fakt, że lekarz fanatyk powróci na stanowisko, ba, będzie nas bombardował obywatelskimi projektami całkowitego zakazu aborcji? Dlaczego w tym przypadku świętością ma być kto inny?