Blisko 9 tys. dokumentów opublikował we wtorek portal Wikileaks. Mają pochodzić z przecieku z samego CIA i jeśli są autentyczne byłyby największą w historii publikacją materiałów pochodzących z zamkniętych zbiorów dokumentów wywiadowczych. Jeśli są autentyczne, pokazują istnienie programu inwigilowania obywateli o porażającej skali.
Wikileaks podaje, że dokumenty zostały zdobyte nielegalną drogą przez hakerów i częściowo przekazane portalowi. Według specjalistów od służb, którzy rozpoczęli ich lekturę i analizę, wyglądają na autentyczne. CIA w swoich komentarzu nie potwierdza ani nie zaprzecza.
Zbiór dokumentów nazwany przez Wikileaks Vault 7 opisuje proces przygotowywania przez amerykański wywiad złośliwego oprogramowania zdolnego infekować prywatne telefony komórkowe, włamać się do dowolnego iPhone’a, złamać zabezpieczenia popularnych aplikacji takich jak Weibo, WhatsApp, Telegram i Signal (by przejmować przesyłane wiadomości, zanim zostaną zaszyfrowane), zamieniać tzw. smart TV w narzędzia podsłuchowe. Łącznie powstało ponad 1000 złośliwych programów – wirusów, trojanów i innych, zdolnych do atakowania najpopularniejszych systemów operacyjnych w smartfonach i innych urządzeniach elektronicznych.
Wielu ludzi zdaje sobie sprawę z faktu, że tajne służby zajmują się inwigilacją i w dobie internetu mają ku temu jeszcze większe możliwości, niż dawniej. Nawet jednak dla nich wstrząsające będą wnioski końcowe, z których wynika, że CIA straciło kontrolę nad stworzonymi przez siebie programami. Narzędzia pozwalające włamać się do praktycznie każdego urządzenia elektronicznego w dowolnym miejscu na świecie mogły trafić do internetu, to znaczy w ręce każdej agencji wywiadu, każdej organizacji terrorystycznej i każdej poważnej grupy przestępczej.