Wiceprzewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych przypomniał sobie, że to jednak on sam jest autorem wpisów na Twitterze, w których opisywał wizje specyficznych praktyk seksualnych z udziałem innych polityków prawicy.
Nie było żadnego włamania na twitterowe konto przywódcy Kukiz’15. W niedzielę rano polityk po raz kolejny przedstawił inną wersję wydarzeń. Okazuje się, że to jednak wieczorna niedyspozycja była przyczyną wpisów, które pojawiły się na jego profilu.
Kolejny akt dramatu z udziałem Pawła Kukiza rozegrał się w sobotę rano, kiedy, przypuszczalnie przerażony odbiorem swojego wpisu ( „To naprawdę wygląda żałośnie…” – wybrzmiewało w komentarzach), uznał, że najlepszym sposobem na wybrnięcie z sytuacji będzie uknucie teorii spiskowej. „W związku z sytuacją, że utraciłem kontrolę nad swoim kontem na Twitterze zmuszony jestem konto zlikwidować, co uczynię jutro o ósmej rano” – poinformował Paweł Kukiz. W jaki stanie psychofizycznym znajdował się wówczas polityk? Zapewne w nienajlepszym, o czym świadczy fakt, że wpis zamieścił na tym samym koncie, które rzekomo zostało przejęte.
Dziś rano Kukiz uznał, że nie ma sensu dłużej ukrywać prawdy. Oświadczył swoim fanom, że utrata kontroli, owszem, miała miejsce, jednak nie nad profilem, a nad przytomnością umysłu. „Wczoraj przypomniałem sobie, że to jednak piątkowa noc przejęła i mnie i moje konto na tweeterze” – napisał były muzyk, przyznając, że w piątek miało miejsce „odreagowanie po ciężkiem kampanii”, a konflikty wewnątrz klubu trochę go przerosły. „Czasem jeszcze niestety scena polityczna myli mi się z rockową” – oznajmił Paweł Kukiz.