Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ciosy poniżej pasa

Justyna Samolińska

„Robert Biedroń zrobił coming out w imieniu prezesa PiS” – pisze portal natemat.pl o ostatniej rozmowie Roberta Biedronia z Agnieszką Gozdyrą w polsatowskich „Skandalistach”. Jest to stwierdzenie dość absurdalne; osoby LGBT, wbrew marzeniom prawicy, nie są tajemnym bractwem, którego członkowie znają się wzajemnie (i wspólnie knują przejęcie władzy nad światem). Fakt, że Biedroń jest gejem, nie daje mu żadnych szczególnych kompetencji w ocenie tego, kim jest albo nie jest Kaczyński. Nie mamy tu więc żadnego outingu, czyli ujawnienia faktów, czego zresztą żałuję. Outing, którego w polskich warunkach nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać, ale który widzieliśmy wielokrotnie w USA (już kilkunastu liderów konserwatywnej prawicy dało się przyłapać np. na seksie z męską prostytutką), jest moim zdaniem tyleż rozrywkowy, co użyteczny: objawia hipokryzję i obłudę homofobii, pokazuje, że bierze się ona w ogromnej mierze z problemów ze sobą i swoją tożsamością oraz odbiera wiarygodność całemu ruchowi wymierzonemu w emancypację osób LGBT.

Tu stało się coś innego, Biedroń powtórzył tylko wielokrotnie słyszaną tezę, że prezes PiS jest gejem, sfrustrowanym i niepogodzonym ze sobą. Sednem wypowiedzi nie była zresztą orientacja seksualna „głaszczącego kota” lidera, ale domniemana obłuda, życie w szafie, powiązane w dodatku z wprowadzaniem wrogich dla środowiska LGBT rozwiązań. Kaczyński dlatego stał się obiektem tego typu plotek, które zresztą w homofobicznym kraju z natury mają zwykle obraźliwy charakter, że żyje samotnie, nie ma żony ani dzieci, co jest przecież bzdurą – sami na starość zostają ludzie wszystkich orientacji seksualnych, wyznań i poglądów politycznych; czasem jest to smutny przypadek, a czasem świadomy wybór, w każdym razie drwiny z tego tytułu są dość niesmaczne. Trochę więc rozumiem oburzenie na Biedronia – oto przystojny, wysportowany, lubiany facet, względnie młody, chwalący się udanym związkiem z równie atrakcyjnym partnerem, krytykuje przeciwnika politycznego, bo ten jest stary i samotny. Jestem gotowa się zgodzić z tym, że w tej sytuacji – zarówno dla samego gościa Gozdyry, jak i wszystkich zainteresowanych, zwłaszcza osób po 70. roku życia, które do towarzystwa mają tylko koty, a takich w Polsce nie brakuje – lepiej byłoby, gdyby odwołanie do Kaczyńskiego się w tej wypowiedzi nie pojawiło.

Jednak absurdem jest zapominanie o tym, kto tu jest kim i kto stoi na jakiej pozycji. Jarosław Kaczyński jest faktycznym prezesem Polski, chociaż funkcji tej nie zapisaliśmy w konstytucji i sprawuje ją w taki sposób, żeby życie Roberta Biedronia, jego partnera Krzysztofa Śmiszka oraz pozostałych 2 mln nieheteroseksualnych Polaków i Polek uczynić trudniejszym i bardziej niebezpiecznym, starał się o to zresztą zresztą przez lata jako polityk opozycji. Odmawia im prawa do zawierania małżeństw czy jakichkolwiek formalnych związków, nie chce chronić ich przed realną, fizyczną agresją. PiS z pełną świadomością hoduje i karmi ruchy, która sztandarach mają hasła „dobry gej – martwy gej” i „jak złapiemy połamiemy”. Owszem, powtarzanie niesprawdzonych plotek o czyimś życiu prywatnym jest niegrzeczne, natomiast nie ma się nijak do codziennego, uporczywego deptania godności osób LGBT przez państwo i wspieraną przez Kaczyńskiego część społeczeństwa. Biedronia nie da się z tego kontekstu wyjąć, bo to m.in. on jest w ten sposób krzywdzony, to jemu odbiera się prawo do ślubu, to jego bito na ulicach, to on dostawał groźby, to on jest uznawany za „skandalistę” tylko dlatego, że nie ukrywa tego, kim jest. Tego rachunku krzywd nie wyrówna żadna wypowiedź w telewizji, nie ma tu i nie będzie symetrii, przynajmniej dopóki PiS jest u władzy, a Polska jest krajem, gdzie nie wszyscy obywatele i obywatelki są równi wobec prawa, a niektórzy ciosy poniżej pasa dostają regularnie, od państwa.

Exit mobile version