Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ciszej

Wampiry w mediach nie ujawniają się od razu. Najpierw starannie ubierają się w szaty żałoby oraz troski o los kraju, dopiero potem wbijają wampirze zęby w klawiaturę albo kamerę. Na początku media, oprócz podania suchej informacji, nie rozpisywały się o motywacjach niedoszłego samobójcy spod PKiN. Aż nagle jak nie uderzy fala! „Rozpacz patriotów” red. Żakowskiego, „Podziękowania dla samobójcy” prof. Hartmana, tony faktoidowych pseudośledczych publikacji w różnych Ekspresach, Pikiach – „Kim jest samobójca spod PKiN?!”, „Znamy jego tajemnicę!”; „Leczył się na depresję!”.

I tu głosem rozsądku, nagle, mądrze, przemówiła – uwaga! – Dominika Wielowieyska. Zaproponowała, aby wczorajszego wydarzenia w ogóle nie rozpatrywać w kategoriach politycznych.

Ciężko? Ciężko jak cholera, kiedy przed oczami mamy obrazy mnichów z Tybetu, archiwalne zdjęcia Jana Palacha czy Ryszarda Siwca. Instynktownie usiłujemy postawić gest 54-latka z Niepołomic w jednym szeregu, przydać mu jakiegoś dziejowego sensu. Ale nadal nie zmienia to faktu, że na tak desperacki gest jest w stanie zdobyć się wyłącznie człowiek w stanie traumy albo ze zmienioną w jakiś sposób świadomością. I dlatego, wbrew temu, co postulował w swoich ulotkach, media powinny o nim zamilknąć, a nim samym zająć się lekarze. Ciszej – może nie nad tą trumną, ale nad tą rozpaczą.

Wczorajsze wydarzenie, po „odpowiedniej” obróbce intelektualnej przez publicystów i wszelkiej maści ideologów, nie powinno służyć do rozpoczęcia procesu nabijania sobie punkcików w politycznym pingpongu. A tak się zwykle w takich sytuacjach dzieje. Smoleńskie śmierci do dziś są piłeczkami, które dziennikarze i politycy wzajemnie odbijają w obrębie swoich podwórek. Medialny mechanizm jest dokładnie ten sam – choć mamy do czynienia z ofiarami różnych tragedii – tam katastrofy lotniczej, tu autoagresji. A przecież chodzi o to, aby takim sytuacjom jak wczorajsza zapobiegać, a nie czynić je punktem odniesienia i budować na nich wyborczy kapitał.

Należy rozmawiać o tym, jaką wizję państwa ma PiS, ale zupełnie niezależnie od tego, czy człowiek oblał się benzyną pod PKiN. Należy powstrzymać się od wszelkich ocen. Z pewnością zaś nie można robić tego, co robi z pełną świadomością Hartman, a z czego w ostatniej chwili wycofał się Żakowski – forsować tezy, że desperacki gest samopodpalacza może być traktowany jako obiektywne lustro tego, jak bardzo w kraju jest źle i że mówimy już o „reżimie”, skoro w tak oczywisty sposób zbudowano historyczne skojarzenia. Mężczyzna spod PKiN powinien przede wszystkim zostać otoczony specjalistyczną opieką. Nie powinien natomiast stać się pryzmatem postrzegania bieżącej polityki ani rządzących, ani opozycji. PiS należy rozliczać dostępnymi nam narzędziami, ale bez sięgania po przemoc i bez sugerowania komukolwiek autoprzemocy, bez okrzyków Władysława Frasyniuka „Ta ofiara nie pójdzie na marne!”. Dawny opozycjonista usiłuje odgrywać trybuna ludowego na motywach prywatnej rozpaczy, która akurat znalazła ujście. To bardzo niebezpieczne. Należy zadbać o to, aby tych ofiar nie było więcej, a nie szukać męczenników i zachęcać do zapalania kolejnych stosów.

Władza zaś w takich chwilach powinna choć na chwilę spokornieć. Ale równie odpowiedzialne zadanie spoczywa w tej chwili na dziennikarzach – wykonajmy ten wysiłek i powstrzymajmy się od wylania kolejnego potoku wielkich słów.

Exit mobile version