Site icon Portal informacyjny STRAJK

Co decyduje o ciągłości państwa amerykańskiego

Z powodu wyboru Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki w całym „cywilizowanym” świecie słychać lament. Przesłanek do tegoż Blond-Godzilla dostarcza tyle, że zbywa wszystkim – liberałom, a nawet co bardziej przytomnym konserwatystom, o lewicy nie mówiąc. Najpierw nominacje gabinetowe o charakterze, rzec można, gangsterskim, po których co bardziej ostrożni obserwatorzy drapali się w głowę upewniając się, że oto powstaje rząd USA, a nie Kosowa. Potem słynny „zakaz wjazdu” dla muzułmanów, których władze nie lubią (ale przypomnijmy, Saudyjczycy na przykład mogą bez kłopotu uzyskiwać wizy) i masowe społeczne protesty… Donald Trump, który w ciągu ostatnich kilku tygodni stał się marką samą w sobie, zaczyna się robić znany głównie z tego, że istnieje.

To nie wszystko. Polscy dziennikarze zdają się nie zauważać, że Trump różni się od swoich poprzedników głównie estetyką; prawda, odrażającą, ale jednak tylko nią. Protesty przeciw takiemu czy innemu stylowi zaś często koncentrują się na kwestiach dotkliwych, ale jednak pobocznych. Nowy amerykański prezydent jest takim samym politycznym oszustem i agentem ubezpieczeniowym tzw. kompleksu wojskowo-przemysłowego i Wall Street, jak poprzednicy. Zabawną ironią losu jest jedynie fakt, iż tak gorliwy przyjaciel obu tych ośrodków i miliarder został wybrany jako „antysystemowiec”.

Jak bardzo dali się nabrać sfrustrowani status quo amerykańscy wyborcy – niech świadczą najnowsze ruchy Trumpa, które nie mają symbolicznej i rozdzierającej liberalne serduszka wartości, ale za to mogą być nadzwyczaj niebezpieczne. Oto nowy amerykański prezydent, w dymnej oprawie słusznego oburzenia na rasizm, rozpoczął frontalny atak przeciwko jedynym regulacjom finansowym, które udało się narzucić sektorowi bankowemu w ostatnich latach. Chodzi głównie o tzw. reformę Dodd-Frank, dzięki której udało się uzyskać minimalną kontrolę nad pewnymi obszarami spekulacji. Z informacji przedstawionych w ostatnich dniach przez „The Nation”, portal Bloomberg i agencję Reuters wynika, że Trump już nakazał swojemu ministrowi skarbu, by ten, wspólnie z kilkunastoma regulatorami rynku, dokonał skutecznego przeglądu pod kątem likwidacji restrykcji dla grandziarzy-spekulantów największego kalibru. Dodatkowo podpisany przez Trumpa w tej sprawie dekret wprowadza memorandum na specjalny przepis, który, przynajmniej teoretycznie, zobowiązywał podmioty (i ich agentów) obracające czyimiś pieniędzmi do działania w najlepszym interesie swoich klientów.

Na tym się zresztą zapewne nie skończy, zważywszy, że szefem doradców ekonomicznych Trumpa został Garry Cohn, dyrektor Goldman Sachs. W niedawno udzielonym Wall Street Journal wywiadzie jawi się on Antonim Macierewiczem amerykańskich finansów. Bezładny, agresywny, atakujący wszystkich przeciwników jego perwersyjnej arystokratyczno-libertariańskiej wizji oswobodzenia banksterki z jakichkolwiek regulacji. Jest więc wesoło, ale najlepsze jeszcze z pewnością przed nami.

Niestety, wielu krytyków Trumpa zachłysnęło się wyłącznie jego bezczelnością. W swoim słusznym gniewie zapominają, iż to nie on jest prekursorem rasistowskiej i imperialistycznej polityki tego państwa. Jest jedynie jej klaunowatym, ekscentrycznym, nieokrzesanym, ale za to wiernym kontynuatorem. Najbardziej bodaj symbolicznym tego przykładem był kolejny atak jankeskich dronów w Jemenie, podczas którego zginęła ośmioletnia ośmioletnia dziewczynka – siostra chłopca, którego zabił jeszcze bezzałogowy samolot wysłany przez Baracka Obamę. I to dziełem tego ostatniego właśnie jest przyznanie sobie i swojemu urzędowi prawa do arbitralnego zamordowania każdego, dowolnie wybranego człowieka, w dowolnie wybranej lokalizacji na kuli ziemskiej. Zaczepny, podżegający do wojny z Iranem dyskurs zaś – to nikt inny jak Hillary Clinton wyglądająca zza pleców swojego niedawnego przeciwnika.

Prawicowy obłęd, który bije z wypowiedzi i gestów Donalda Trumpa, to nie tylko jakaś polityczna tradycja, lecz państwowotwórczy rytuał. Meteafizyka globalnej dyktatorskiej władzy, ustawicznego poniżania innych połączonego z demonstracyjną hegemonią i magnacki etos tych, którzy mają dostęp do niemal nieskończonych zasobów finansowych, to konglomerat patologii, który zapewnia Stanom Zjednoczonym ciągłość państwa. Od dawna.

Exit mobile version